fbpx

„Nie taka była umowa”, czyli Marek Falenta pisze list do Jarosława Kaczyńskiego. Czy będzie odpowiedź ?


Subksrybuj nas na Google News

Andrzej Duda nie jest jedynym politykiem, którego Marek Falenta – jeden z głównych bohaterów afery podsłuchowej z 2014 r. – desperacko prosił o ułaskawienie. Na początku bieżącego roku biznesmen odpowiedzialny za nagrywanie przedstawicieli rządu PO-PSL w restauracji Sowa & Przyjaciele miał napisać list do Jarosława Kaczyńskiego. Do jego treści dotarła „Gazeta Wyborcza”.

„Panie Prezesie, jest mi bardzo przykro. Liczyłem, że wielka sprawa, do jakiej się przyczyniłem, zostanie mi zapamiętana i po wygranych wyborach załatwiona niejako z urzędu. Zresztą taka była obietnica Panów z CBA” – brzmi jeden z fragmentów pisma, które szef Prawa i Sprawiedliwości otrzymał, jak podaje „GW”, w lutym – prawdopodobnym terminie ucieczki Marka Falenty do Hiszpanii.

Przypomnijmy, że w 2017 roku biznesmena skazano na dwa i pół roku więzienia za zorganizowanie nielegalnych podsłuchów w warszawskiej restauracji. Nagrania sporządzone w w latach rządów PO-PSL, skompromitowały ówczesne władze i przyczyniły się do wygranej PiS w wyborach parlamentarnych w 2015 roku. Falenta twierdzi, że działał na zlecenie i w porozumieniu z politykami z partii Kaczyńskiego oraz CBA, w związku z czym domaga się oczyszczenia ze stawianych mu zarzutów. Wymierzonej mu kary próbował uniknąć przez prawie dwa lata. W kwietniu został jednak zatrzymany w Walencji, a w czerwcu – doprowadzony do aresztu w Polsce.

Falenta uważa, że nie zasługuje na pozbawienie wolności. W tej sprawie zwrócił się do prezydenta Andrzeja Dudy – z prośbą o ułaskawienie. Z takim samym apelem wysłał wcześniej list do Kaczyńskiego, choć najwyraźniej zdał sobie sprawę, że na pomoc lidera PiS nie ma co liczyć.

Pochwała „dobrej zmiany”

W piśmie zaadresowanym do przywódcy partii Falenta tłumaczy, że powinien zostać nagrodzony wolnością za swoje „zasługi” dla obecnej ekipy rządzącej. Jego zdaniem Jarosław Kaczyński jako jedyny mógłby sprawić, że nie trafi za kratki. Co więcej, polityk powinien to uczynić, bo taką obietnicę złożono mu w trakcie zbierania i ujawniania materiału pogrążającego PO i PSL. „Panie Prezesie, od kilku lat ludzie z Pana politycznego obozu mamią mnie obietnicami pomocy, ułaskawienia i amnestii. Tłumaczą, że jest ciężko, bo jest wiele frakcji i wszyscy się kłócą” – pisze na wstępie autor listu do przewodniczącego PiS.

„Nie chcę żadnych nagród. Chcę móc normalnie żyć w normalnym kraju (…). Pan jest jedynym, który może to sprawić. Ma Pan odwagę oraz odpowiednią władzę do tego, aby mi pomóc” – kontynuuje Falenta, nie szczędząc jednocześnie komplementów pod adresem partii rządzącej. Stwierdził, że objęcie władzy przez PiS, do którego sam się przyczynił, była najlepszym, co mogło przytrafić się Polsce. „Dzięki Bogu tak się stało! Wbrew temu, co wygłasza opozycja, dla naszego kraju nastąpiła prawdziwa »dobra zmiana«. Jestem dumny, że mogłem przyłożyć do tego rękę. Pieniądze, które były do 2014 r. rozkradane, zostały skierowane do szerokiej rzeszy potrzebujących ludzi”.

Umowa z CBA

Z listu można także dowiedzieć się, jak przebiegała współpraca Marka Falenty z CBA. Biznesmen przekonuje, że wraz z lojalnymi PiS służbami robił wszystko, by powstrzymać i tępić „rozkradanie majątku państwowego” przez PO i PSL. „Mogą to potwierdzić liczni funkcjonariusze polskich służb, m.in. Panowie Jarosław Wojtycki, szef warszawskiej delegatury CBA, i pełnomocnik szefa CBA Artur Chudziński. O mojej patriotycznej postawie funkcjonariusze służby zeznawali jako świadkowie w sądzie, który mnie skazał” – zapewnia Falenta,wskazując również, w porozumieniu z którymi politykami działał on sam oraz przedstawiciele służb.

„Gdy odkryłem proceder nagrywania przez kelnerów [kelnerzy zeznali, że to Falenta namówił ich na rejestrowanie rozmów – przyp.red.], od początku przyszedłem z tymi informacjami, jeszcze przed aferą, do Pana byłego skarbnika Stanisława Kostrzewskiego, któremu jako pierwszemu pokazałem pozyskane nagrania u mnie w biurze. Zatrudniłem wtedy jego siostrzenicę. Potem spotkaliśmy się u Pana [Kaczyńskiego – przyp. red.] w siedzibie przy ul. Nowogrodzkiej. To on skontaktował mnie z agentami służb CBA z Wrocławia i ABW z Katowic, którym otwarcie pokazałem, jaki materiał pozyskałem. Poprosili o kontynuację tej operacji, co też wykonałem. Wszystko jest dokładnie opisane w tajnych raportach CBA. W tajnej bazie operacyjnej CBA w okolicach Płocka uzgodniłem, że przekażę cały pozyskany materiał. Przekazanie nastąpiło poprzez wprowadzenie informacji z nagrań do systemu operacyjnego CBA przez agentów CBA z wykorzystaniem jako źródła Pana [tu pada pseudonim operacyjny – przyp. red.]” – relacjonuje biznesmen.

Jak informuje „Wyborcza”, na końcu listu Falenta załączył dodatkowo kopie tajnych meldunków CBA na dowód, że znalazły się w nich przekazywane przez niego informacje z podsłuchów.

O tym, że Falenta miał współpracować z PiS przy nagrywaniu polityków rządu PO i PSL „Wyborcza” pisała już w ubiegłym roku. Według informatorów dziennika z kręgu służb specjalnych w sprawę byli też zaangażowani związani z PiS byli agenci CBA, których wskazuje biznesmen. To oni mieli dostać od Kaczyńskiego zadanie sprawdzenia wiarygodności Falenty i mieli wziąć udział w rozpowszechnianiu taśm. Problem w tym, że na udział polityków PiS w całym procederze nie ma twardych dowodów.

Źródło NewsWeek


Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments