Powiedzieć, że w restauracji poselskiej zagościły podwyżki cen, to jak być politykiem partii rządzącej. Od zawsze instytucja “stołówki sejmowej” oferowała parlamentarzystom napoje i posiłki “po kosztach”. Jak poinformował szyderczo były minister gospodarki Janusz Piechociński, wszechobecne podwyżki nie ominęły również tej “instytucji”. Nie powstałby ten artykuł, gdyby nie fakt, że owa stołówkowa drożyzna nijak się ma do tej rzeczywistej, którą odczuwają wszyscy Polacy. “Jak żyć panie premierze?” – pytają internauci pod postem Piechocińskiego, który upublicznił nowy cennik parlamentarnej kuchni.
Za zestaw obiadowy składający się z zupy, drugiego dania i kompotu w restauracji poselskiej wybraniec narodu zapłaci 18 złotych. To o 4 złote więcej, niż jeszcze kilka dni temu.
Sam kompocik podrożał o 0,50 groszy. Teraz parlamentarzysta zapłaci za niego 1,50.
Pączek kosztował 2,5 zł, teraz kosztuje 3,5 zł.
Sama zupka kosztowała 3 zł, teraz kosztuje 5 zł.
Herbatka kosztowała 3 zł, teraz kosztuje 4 zł.
Kawka kosztowała 4 zł, teraz kosztuje 5,5 zł.
Suróweczka kosztowała 4 zł, teraz kosztuje 5 zł.
Twarożek 200 g kosztował 4 zł, teraz kosztuje 5 zł.
Sałatka jarzynowa kosztowała 6 zł, teraz kosztuje 8 zł.
Samo drugie danie kosztowało 12 zł, teraz kosztuje 13 zł