fbpx

Członkowie neo-KRS nie posłuchali Beaty Szydło, która krzyczała – „Wystarczy nie kraść”- komentuje Andrzej Nowakowski


screen shot TVN
Subksrybuj nas na Google News

W ostatnich dniach głośno było o neo-KRS na czele której do niedawna stał sędzia Leszek Mazur. Przypomnę, ta pokraczna rada powstała dzięki ministrowi Ziobro, który usadowił w niej posłusznych sobie sędziów. Pozostali tworzący tę grupę, to posłowie i politycy PiS z nadania nie tylko Ziobry, ale po jego wcześniejszych  konsultacjach z prezesem K.

Polityk bawi się w sędziego

Pierwszy raz w historii KRS – jak powiedział były rzecznik prasowy KRS sędzia Waldemar Żurek – wiceprzewodniczącym został polityk, poseł PiS.  Funkcję tę objął poseł PiS Arkadiusz Mularczyk, któremu postawiono za cel  zniszczenie niezależnego sądownictwa. Otrzymał od swoich partyjnych mocodawców wolną rękę, począwszy od możliwości zastraszania sędziów, a kończąc na zawieszaniu ich w służbowych czynnościach. Ziobro stawiając na swojego kolegę ze studiów wiedział co robi. Vide najgłośniejsza dotychczas sprawa z sędzią Igorem Tuleją, pierwszą ofiarą działań neo-KRS.

PiS zrobił celowy medialny chaos

Gdy powoływano tę nielegalną grupę, przez Polskę przelała się fala  protestów. Kilkanaście tysięcy obywateli wyszło na ulice. Wkroczyła policja i mamy, to co mamy.

Wokół obecnej afery z neo-KRS funkcjonariusze PiS przyjęli narrację zrobienia wokół tej sprawy jak najwięcej bałaganu, wprowadzając jednocześnie medialny chaos. Tylko po to, by przeciętny obywatel nie do końca zrozumiał, o co w tych wszystkich machlojkach chodzi.

Tak naprawdę sprawa jest bardzo prosta i oczywista. Do afery, jak to jest w zwyczaju pisowskich funkcjonariuszy doprowadziły ich lepkie łapki i pazerność.

Dużo wcześniej przewidziałem, że neo-KRS podzielony na dwie grupy, czyli sędziów i polityków pokłóci się o pieniądze i wpływy. Długo nie kazali nam czekać. Po jednej stronie barykady stanęli poplecznicy sędziego Leszka Mazura, po drugiej zaś Arkadiusz Mularczyk wspierany przez pisowskich posłów Marka Astema, Bartosza Kownackiego i Kazimierza Smolińskiego.

Panowie – niektórzy – wpadli na pomysł dojenia budżetu państwa z publicznych pieniędzy. Schemat był prosty jak konstrukcja cepa. Geniusze prawa z neo-KRS, zamiast jednej diety za udział w posiedzeniu plenarnym (około tysiąca zł), pobierali dodatkowo drugą za udział w komisji.

Ze względu na epidemię spotkania ,,kolesiów” odbywały się również zdalnie. Każdy więc z osobna zajadał swoje ciasteczka popijając kawę.

„Wystarczy nie kraść”

A pani premier Beata Szydło przecież wrzeszczała swego czasu z poselskiej mównicy – „Wystarczy nie kraść!”. Panowie nie posłuchali, a pan Ziobro nadal szuka aferzystów watowskich, mając pod nosem, podanych na talerzu aferzystów „dietowych”. Co z tym zrobi pan prokurator? Głupie pytanie…

Najwięcej ,,dorobił” sobie w ten sposób sędzia Maciej Nowacki, który wzbogacił się o niemal 17,5 tys. zł. Drugi w rankingu pracowitości i poświęcenia w pracy dla „dobrej zmiany” jest sędzia Dariusz Drajewicz, który  „przytulił” prawie 16,5 tys. złotych. Na podium nie mogło zabraknąć Arkadiusza Mularczyka, który ex aequo z sędziami Jędrzejem Kondkiem i Teresą Kurcyusz-Furmanik dorobili sobie „na boczku” po 11,6 ty. zł. W sumie na zapracowanych sędziów i posłów (nie wszystkich) poszło blisko 120 tys. zł.

Z rezerwą do Mularczyka

Wspomniałem na wstępie, że afera wywołana została przez pazerność członków neo-KRS. Swój wpływ – drugoplanowy – miała również nieskrywana niechęć do siebie, jaką darzyli się wzajemnie przewodniczący i jego zastępca.

Swego czasu, przewodniczący Mazur publicznie powiedział o wyborze na funkcję wiceprzewodniczącego pana Mularczyka:

– „Do decyzji o wyborze pana posła M. na mojego zastępcę podchodzę z rezerwą”.

To musiało ambitnego polityka PiS zaboleć.

Nie kto inny jak przewodniczący Mazur ponownie zaszedł posłowi M. za skórę. Tym razem zajmując stanowisko w opisywanej aferze.

– „Jeżeli pieniądze będą wydawane w takim tempie, to środki przeznaczone z budżetu na przyszłoroczne diety skończą się w połowie tego roku”.

Tym samym apelował o zaprzestanie dojnych praktyk uprawianych przez swoich podwładnych.

Finał znamy, pan poseł M. doprowadził wraz ze swoimi partyjnymi pupilami do tajnego głosowania o odwołanie przewodniczącego sędziego Leszka Mazura.

Werdykt mógł być tylko jeden. Bądź co bądź, przy tej aferze ,,dietowej” sędzia Mazur zachował się godnie, m.in. ujawniając aferalne przyznawanie sobie dodatkowych diet przez pozostałych sędziów i polityków neo-KRS. To jednak nie wystarczyło, by obronić swoje dobre imię.

W rezultacie pan Leszek Mazur przy blasku fleszy przeszedł do ciemnej historii polskiego sądownictwa.  Miał szansę zachować twarz, lecz jej/szansy ze strachu przed polityczną odpowiedzialnością nie wykorzystał.

Powinien przede wszystkim w decydującym momencie swojej sędziowskiej kariery stanąć w obronie sędziego IgoraTulei.

Andrzej Nowakowski


Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments