Jarosław Jakimowicz robi zwrotną karierę w mediach zarządzanych przed Jacka Kurskiego. Aktor znany z tego, że najpierw coś robi, a dopiero później myśli (np. historia z publicznym wyświetleniem handlu 12-latką, za którą ściga go teraz prokuratura) po raz kolejny zasłynął z szokującej wypowiedzi na antenie TVP.
– Kiedy służby, np. te graniczne będą mogły otworzyć ogień, do tych którzy atakują? – rzucił Jakimowicz. Prawdopodobnie nawiązał do filmu, gdzie migranci rzucali gałęziami w samochód Straży Granicznej, udostępnionego niedawno w sieci. Jego narrację przerwał prowadzący Michał Rachoń. – Daj spokój, oby się nigdy nic takiego nie stało, oby się nigdy nic takiego nie wydarzyło – skontrował gwałtownie.
Jest to chyba pierwszy znany przypadek w historii 3 RP, kiedy ekspert mediów publicznych wyraża oczekiwanie strzelania do ludzi. Byłoby to haniebne nawiązanie do czasów pacyfikacji kopalni “Wujek”, czy protestów na Wybrzeżu w 1970 roku. Zgodnie z prawem, użycie broni palnej może się odbyć wyłącznie w momencie zagrożenia życia funkcjonariuszy, ale nie z powodu forsowania granicy. Czy Jakimowicz poniesie jakieś konsekwencje i zniknie z anten rządowej telewizji? Biorąc pod uwagę, że ławka “ekspertów” jest tam wyjątkowo krótka, a włos mu z głowy nie spadł nawet z powodu haniebnej historii związanej z dzieckiem, które zamierzał kupić, można mieć co do tego wątpliwości. Zdumienie może też budzić fakt, że gwiazda “Młodych wilków” słynie z gorliwego manifestowania religii katolickiej. Jak to się ma do wypowiedzianych na antenie słów?