Wczorajszy strajk miał na celu uświadomienie, jak niebezpieczny kurs obrała szajka sterująca Polską. Poza kilkoma przypadkami, dziennikarze potraktowali sprawę poważnie, sztywno trzymając się planu protestu. Z drugiej strony, jak łatwo można było przewidzieć, stanął obóz “katolicko-prawicowy”. Jego reprezentanci głośno domagają się likwidacji niezależnych mediów i mentalnego powrotu do czasów stalinizmu. W tym towarzystwie poklasku szukał ksiądz Marek Radomski, próbując zabłysnąć w stylu, do którego przyzwyczaiła nas większość duchowieństwa.
#spalić #zaorać
Obserwując dyskusje na Twitterze, można zaobserwować pewną zależność. Im większy poziom manifestowanej wiary, tym większa chęć mentalnego zniewolenia. Nie mówię, że to bezwzględna reguła, aczkolwiek korelację widać na pierwszy rzut oka. Trudno zrozumieć, dlaczego ludzie mieniący się żarliwymi katolikami, mogą mieć tak pogardliwy stosunek do filozofii księdza Jerzego Popiełuszki i pontyfikatu Jana Pawła 2. Ojciec Święty poświęcił dużo miejsca na temat powołania dziennikarskiego. Model mediów, w którym polityk kieruje telewizją publiczną, a na temat partii rządzącej krajem można mówić wyłącznie jak o zmarłych – dobrze albo wcale, definitywnie jest daleki od jego ideału. Podobny manifest głosił Jerzy Popiełuszko – w swoich kazaniach mocno atakował system, podkreślając iż modus operandi ówczesnej władzy oparto na “obłudzie, kłamstwie, pozbawiając społeczeństwo swobody myśli i działania”.
Nasuwa się pytanie, dlaczego obecny Kościół wyznaje wartości, będące całkowitym przeciwieństwem drogi obranej przez wspomnianych kapłanów? Lwia część duchowieństwa forsuje pomysł zmiany polskiego systemu politycznego, dążąc by demokrację zastąpić “demokracją katolicką”. To wybuchowa mieszanka pomysłów wdrożonych w czasach stalinizmu, okraszona dozą religijności. Kler chyba nie może się pogodzić z faktem, że wielu pedofilów trafiło na wokandę w wyniku pracy dziennikarzy. Nikt inny, tylko niezależne media, ujawniły proceder tuszowania gwałtów na dzieciach i krycia zwyrodnialców, w którym udział brało wielu wpływowych duchownych. Niektórzy z nich musieli mocno to zapamiętać, nadszedł czas katolickiej vandetty. Wielu kapłanów aspiruje do tego, by decydować za nas wszystkich, jak mamy żyć, co oglądać i robić. Przy okazji doskonale zdają sobie sprawę, że mało prawdopodobne, żeby rządowe, pasożytnicze media, nagłośniły jakikolwiek skandal z ich udziałem. Księża chcą być poza kontrolą społeczną, dlatego tak bardzo przeszkadza im rzetelne dziennikarstwo. W imię walki o utrzymanie wysokiego statusu i bycia ponad prawem, widać u nich brak jakichkolwiek hamulców.