Robertowi Lewandowskiemu nikt nie odbierze tego, że jest wybitnym zawodnikiem jako całokształt. Zrobił ogromną robotę dla reprezentacji, bez niego prawdopodobnie nie gralibyśmy w finałach. W eliminacjach miał udział przy 12 spośród 30 bramek, statystyki godne podziwu. Jednak problematycznie zaczyna się dziać w przypadkach starć z wymagającymi rywalami, w meczach na mundialu. Nasz kapitan jest wtedy zazwyczaj niewidoczny na boisku, prezentuje zaskakujące braki techniczne, podejmuje złe decyzje. Takich sytuacji było w jego wykonaniu zbyt dużo, żeby mówić tylko o przypadku, bądź tylko o pechu.
Robert Lewandowski narzekał po meczu na zbyt defensywne ustawienie, które miało temperować nasze ofensywne inklinacje. Jednak spójrzmy na spokojnie, oceniając jego grę. Problem leży raczej gdzieś indziej – nasz napastnik ma duże problemy z oddawaniem celnych strzałów i tego nie można tłumaczyć taktyką. Spójrzmy na jego 5 ostatnich meczów w finałach – do najstarszego trzeba się cofnąć do poprzednich MŚ i spotkania z Japonią. Przy stanie 1-0 “Lewy” dostał kozacką piłę z boku od Grosickiego, wystarczyło przyłożyć nogę, jednak bohater tekstu oddał strzał w chmury.
Podobne historie widzieliśmy na obecnym turnieju. Lewandowskiemu ostro oberwało się po pierwszym meczu, za zmarnowanie karnego. O ile sam sposób wykonania był bezmyślny, to jednak trzeba mu oddać, iż wywalczył jedenastkę w sposób genialny, mając 3 obrońców na plecach. Większym problemem jest to, że poza tym stałym fragmentem był całkowicie niewidoczny na boisku.
Jedynym dobrym spotkaniem w jego wykonaniu była konfrontacja z Arabią Saudyjską. Asystował, stwarzał sobie okazje, wyróżniał się aktywnością. Jednak w naprawdę dogodnej sytuacji znowu oddał niecelny strzał, uderzając w słupek. Za jedyną bramkę z gry powinien kupić dobre wino saudyjskiemu obrońcy, co niestety świadczy tylko o klasie przeciwników. Natomiast to jak go przeczytał i poszedł na piłkę – czapki z głów. Ogólnie mecz na plus.
Jednak chyba najsłabszy mecz wyszedł mu z Francją. Na temat gola, który ledwo wturlał się do bramki, szkoda pisać, to były ostatnie sekundy. Bramka w statystykach może rozmydlać obraz nędzy w wykonaniu Lewandowskiego. Był chaotyczny, podejmował złe decyzje, nie mógł trafić w bramkę. Zepsuł co najmniej 3 groźne sytuacje – raz niecelnie strzelał, choć wystarczyło dać prostopadłe podanie do wybiegającego kolegi na sam na sam, między dwóch obrońców. W drugiej nie trafił w bramkę z pierwszej piłki, choć przynajmniej tyle zrobić powinien. Do tego dochodzi beznadziejny rzut wolny, bity prosto w dolne partie muru.
Poniżej kolejny niecelny strzał z 3 minuty doliczonego czasu drugiej połowy.
Nic nie ujmując Robertowi Lewandowskiemu, to jednak natężenie niecelnych uderzeń, w nielicznych dobrych sytuacjach, jest niepokojące. Co oczywiście nie musi zmieniać faktu, iż w kolejnych finałach – o ile w nich wystąpi – w końcu przełamie złą passę. Póki co nasz napastnik zrównał się bramkami na mundialu z Bartoszem Bosackim, a do liczb Grzegorza Lato mu jeszcze dużo brakuje.