Mężowie zaufania z opozycji będą pilnowali liczenia głosów. W kilku komisjach są jeszcze braki. (Formularz zgłoszenia)


Liczenia głosów pilnują mężowie zaufania. W pierwszej turze wyborów brakowało ich w wielu komisjach wyborczych. Teraz udało się opozycji obsadzić osobami zaufania niemal wszystkie, ale do monitorowania II tury wyborów wciąż można się zgłaszać.

Po pierwszej turze 28 czerwca jesteśmy bardzo zaniepokojeni, że doszło i ponownie może dojść do nieprawidłowości – mówił “Wyborczej” Jakub Karyś, przewodniczący Komitetu Obrony Demokracji.

Do pilnowania przebiegu wyborów – czyli pełnienia funkcji męża zaufania lub obserwatora społecznego – zachęcają organizacje obywatelskie. To m.in. KOD w ramach Obywatelskiej Kontroli Wyborów (tutaj formularz) czy stowarzyszenie Obserwatorium Wyborcze (tutaj informacje). Angażuje się też Ogólnopolski Strajk Kobiet, organizujący akcję “Nasze głosy”.

– Rzucamy wszystkie siły, żeby zrobić z monitorowania wyborów narodową sprawę i pomóc zarówno sztabom regionalnym Rafała Trzaskowskiego, jak i inicjatywom obywatelskim – mówiła “Wyborczej” Marta Lempart z OSK. 

Braki w 222 komisjach !

Obywatelska akcja monitorowania wyborów cieszy się sporym zainteresowaniem. Trzy dni temu opozycji brakowało ponad czterech tysięcy mężów zaufania. W piątek, 10 lipca – na dwa dni przed II turą wyborów prezydenckich – wiadomo już, że osobami zaufania udało się obsadzić przeważającą większość komisji wyborczych.   

Pomijając obwody zamknięte, osób zaufania potrzeba jeszcze przede wszystkim na Podkarpaciu – tam brakuje ich w 97 komisjach (stan na godz. 15). Nieobsadzone są także jeszcze 42 komisje w województwie mazowieckim, 30 w województwie świętokrzyskim, 26 w województwie lubelskim, 21 w województwie lubuskim, 6 w województwie podlaskim.

Łącznie, potrzeba mężów zaufania z ramienia opozycji jeszcze w 222 komisjach. 

– Apelujemy, żeby zgłaszali się ludzie nawet z innych regionów. Można przecież rano zagłosować u siebie, a potem pojechać do sąsiedniego województwa – mówi Marta Lempart. 

Źródło Gazeta Wyborcza

Exit mobile version