Od czasów Stanisława Barei wiadomo, że “prawdziwe pieniądze robi się na drogich inwestycjach”. Im konkretniejsza, tym większa przestrzeń do tego, żeby ktoś się wzbogacił. Mając w pamięci to, jak wydawane są pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości, aferę respiratorową i wiele innych, chyba nikt nie ma wątpliwości, że rządzącym trzeba patrzeć na ręce. Nie zrobi tego prokuratura, ani rządowe media, niezależnie od skali nadużyć. Okazuje się, że polski mur na granicy będzie o wiele droższy od tego, który właśnie budują Litwini, mimo że konstrukcja naszych sąsiadów jest ponad 2 razy dłuższa.
Mur… Po co jest ten mur?
“Otóż to! Nikt nie będzie miał wglądu w szczegóły, będzie bez przetargu, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta”. Tak można byłoby sparafrazować słowa legendarnej komedii – “Miś”. Nabierają one nowego znaczenie, gdy poznajemy coraz więcej szczegółów dotyczących budowy i możemy je zestawić z innymi krajami. Opozycja już jakiś czas temu apelowała, żeby wszystko odbyło się w sposób transparentny, ale oczywiście można o tym tylko pomarzyć. Rząd zasłania się koniecznością ograniczenia formalności, niemniej jednak porównując to z podobną budowlą na granicy litewsko-białoruskiej pojawiają się wątpliwości.
Przechodząc do szczegółów – mur sąsiadów będzie liczył 508 kilometrów, a jego koszt to 152 miliony Euro. Nasz jest o wiele krótszy, jedynie 180 kilometrów, ale cena zwala z nóg – będzie to około 350 milionów Euro! Cena za za kilometr to prawie 9 milionów złotych, w porównaniu do zaledwie 1,4 miliona na Litwie. Przechodząc do samej konstrukcji, litewski jest o metr niższy, co na pewno jakoś przekłada się na cenę, ale Litwini dali dodatkowe zasieki z drutu kolczastego po drugiej stronie, które też kosztują. Co ciekawe jego elementy są wykonywane w Polsce, więc trudno zakładać, że podobnego zamówienia nie dałoby się złożyć przez nasz rząd. W praktyce nasz projekt zakłada, że cena jednego kilometra muru będzie ponad 6 razy większa niż na Litwie. W tym około 30 milionów Euro, to koszt osprzętu typu detektory ruchu i kamery. Podobna konstrukcja na granicy Serbii i Węgier kosztowała również znacznie mniej. Skąd aż taka gigantyczna różnica? Raczej szybko się nie dowiemy, można się jedynie domyślać.