Nazistowskie symbole na marszu Bąkiewicza. Wśród nich szli Ziobro i Macierewicz


Tegoroczny Marsz Niepodległości diametralnie różnił się od dotychczasowych. Jeszcze nigdy nie towarzyszyła mu tak zła atmosfera wewnętrznych sporów, skupiających się wobec głównego organizatora Roberta Bąkiewicza. Przełożyło się to na strukturę marszu – tak naprawdę składał się on z kilku oddzielnych pochodów, niejednokrotnie reprezentujących sprzeczne poglądy. Nie zabrakło również skandalu – wśród uczestników pojawiły się transparenty z symboliką hitlerowską. Pikanterii całej sytuacji dodaje fakt, że przemarsz firmowali politycznie wpływowi politycy Zjednoczonej Prawicy i Konfederacji.

Otoczka wokół manifestacji była w tym roku wyjątkowo napięta. Wszystko z powodu postawy organizatorów, wobec których wysnuwane są zarzuty zdrady interesów nacjonalistów i zbyt bliskich relacji z obozem władzy. Robert Bąkiewicz stracił zaufanie wielu osób, które były mu do tej pory przychylne, co było widać po strukturze marszu. Miał on kilka, oddzielonych od siebie przestrzenią części. Tworzyli je m.in.: ludzie Bąkiewicza, środowisko Konfederacji, Młodzież Wszechpolska, ONR. Pomiędzy nimi mieszali się zwykli uczestnicy. Każde z tych ugrupowań dbało o to, żeby zachowywać od siebie odstępy i nie tworzyć jednolitej całości.

W oczy rzucała się niewielka liczba zorganizowanych grup kibicowskich, mniejsza niż zazwyczaj ilość pirotechniki, widać że dużo osób odpuściło. Było tam za to prawie wszystko, jeśli chodzi o manifesty polityczne – od flag Polski, Ukrainy, podobizny Lecha Kaczyńskiego, symboli religijnych, po czarne słońca i wilcze haki. Te dwa ostatnie znaki nie miały prawa się pojawić w mieście, które zostało zrównane z ziemią podczas wojny. Wykorzystywano je przez SS, czyli formację, której członkowie byli rozstrzeliwani bez wyroku sądu przez Armię Krajową podczas Powstania Warszawskiego, z uwagi na swoje wcześniejsze barbarzyństwo. Czarne słońce to wersja krzyża słonecznego, składające się z trzech nałożonych na siebie swastyk. Na Marszu Niepodległości znajdowało się ono w zorganizowanej i nieprzypadkowej, kilkusetosobowej grupie, która niosła flagę Lublina. Wilczy hak był emblematem 34 dywizji Grenadierów SS, w piątek w Warszawie pojawił się na chorągwi ukraińskiej.

Jak gdyby nigdy nic, na tym samym zgromadzeniu szło wielu polityków Zjednoczonej Prawicy i Konfederacji. Nie zabrakło też prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro, którego urząd przynajmniej w teorii powinien rozpocząć postępowanie w tej sprawie. Nie można ich obarczać odpowiedzialnością prawną za opisane wydarzenia, ale polityczną już jak najbardziej. – Są tutaj tysiące polskich patriotów, jesteśmy dumni, że możemy być tutaj razem z nimi – przekazał lider Solidarnej Polski.

Exit mobile version