Polityczny koniec Kukiza?


Paweł Kukiz przeszedł dość dziwną drogę do miejsca, w którym znajduje się teraz. Jeszcze rok temu nazywał obóz władzy “bolszewikami”, by chwilę później zostać ich głównym partnerem i sojusznikiem. Ludzie patrzący na to z boku mogą mieć duże obawy, co do jego stanu mentalnego. Tak skrajnie radykalne wahania nastrojów są zadziwiające, nawet biorąc poprawkę na to, do czego przyzwyczaiła nas klasa polityczna nad Wisłą. Jedno jest raczej pewne – w oczach wyborców, którzy mu zaufali i oddali głosy, będzie miał trudno odzyskać pierwotny wizerunek rebelianta i buntownika, chcącego zmienić Polskę.

“Jak zostanę politykiem…”

Jeszcze do wczoraj wydawało się, że szybko nie będzie w internecie bardziej znienawidzonej osoby niż Andrzej “Żurom” Żuromski. Warszawski raper i wydawca muzyczny za każdym razem, gdy pojawia się jakakolwiek wzmianka o nim, wywołuje lawinę negatywnych wpisów, z których większość nie nadaje się do zacytowania. Co ciekawe, był on wcześniej zamieszany w aferę podsłuchową z Pawłem Kukizem, po której ugrupowanie K-15 zaczęło tonąć, a teraz zostało jedynie rządową przybudówką. To co się stało wczoraj przeszło jednak najśmielsze wyobrażenia, a skala rozczarowania wobec lidera zespołu Piersi wykroczyła poza skalę, wywołując tsunami krytyki. Patrząc na to z każdej strony, poza betonowym elektoratem PiS, panuje rzadka zgodność w komentarzach, które różnią się tylko językiem (rynsztokowego jest chyba jednak więcej) i poziomem niechęci. Prawdopodobnie dopiero po przebudzeniu Paweł Kukiz w pełni uświadomił sobie, do czego przyłożył pomocną dłoń, bo przestał przyjmować zaproszenia na wywiady. Czy ruszyło go sumienie? A może chce to tylko przeczekać, doskonale wiedząc jakie reakcje wywoła każde jego pojawienie się w mediach. I może to trwać przez długie tygodnie.

“Dla pieniędzy”

Nie ma chyba drugiej osoby, poza Pawłem Kukizem, której życiorys jest aż taką sinusoidą poglądów i ról w jakie się wcielał. Od artysty grającego w Jarocinie i ocierającego się w utworach o obrazę uczuć religijnych (“ZCHN zbliża się”), po zachęcanie do głosowanie na Marka Jurka w wyborach prezydenckich 2010 roku. Gdy dodamy, że wcześniej znalazł się w honorowym komitecie poparcia Donalda Tuska, by później współpracować z nacjonalistami, wychodzi wybuchowa mieszanka i wizerunek osoby, która jest chyba kimś więcej niż doktor Jekylle i Mr. Hyde. Za Kukizem ciężko trafić, a tym bardziej przewidzieć, do czego jest zdolny. Jego przemiany są wyjątkowo szybkie, a poglądy niestabilne. Jednak wczorajsza postawa wywołała naprawdę ogromne poruszenie. Podobnie było w latach 90-tych, gdy mając łatkę niezależnego artysty, zdecydował się reklamować Pepsi, tłumacząc to tym, że chciał zarobić. Teraz reklamowanie komercyjnych marek przez muzyków jest normą, ale prawie 30 lat temu miało negatywny wydźwięk, jeśli wywodziłeś się z alternatywnego środowiska.

Wiele osób może szokować fakt, że Kukiz był często zapraszany do TVN jako gość i komentator bieżących wydarzeń. Raczej trudno podejrzewać tą stację o złą wolę podczas kreowania jego wizerunku w oczach milionów widzów. Można powiedzieć, że odwdzięczył się za dziesiątki, jeśli nie setki godzin, kiedy brylował na wizji. Więcej – nikt inny, tylko Kuba Wojewódzki, zachęcał na antenie swojego programu, że warto dać mu szansę i głos. Kukiz zna się prywatnie z kilkoma osobami, pracującymi na Wiertniczej, więc potencjalnie chciał pozbawić pracy swoich kolegów. Pomijając masę kwestii pobocznych, wiążących się z ideałami i wartościami wolności słowa, które szumnie deklarował. “Kukiz masz już wazelinę dla swojego nowego prezesa… Głosowanie na Ciebie w 2015 roku było kardynalnym błędem. Ale dzięki takim łajzom nauczyłem się jednego: każdego można kupić” – w podobnym tonie utrzymane są tysiące wpisów. Właściwie trudno znaleźć jakiekolwiek inne, broniące go. Chyba, że prosto z obozu władzy, będącego od niego teraz całkowicie zależnym. W obecnej sytuacji może być mu ciężko powrócić do roli antysystemowca i odzyskać choć szczątkową wiarygodność. W oczach większości ludzi Kukiz przekroczył wczoraj granicę, z której nie ma już powrotu do innej roli, niż bycie wasalem Jarosława Kaczyńskiego. Odwróciło się od niego nawet środowisko artystyczne, a koledzy z branży muzycznej wylali wiadro pomyj, komentując sprawę. Janusz Panasewicz nazwał go “gnojem”, jeszcze ostrzej wypowiedzieli się politycy. Roman Giertych i Radosław Sikorski użyli określenia “szmata”, przesuwając granicę językową w kierunku znanym raczej z krajów trzeciego świata.

https://twitter.com/KramerGrzegorz/status/1425542593669124112

Exit mobile version