Wybielanie historii Polski to domena obecnej władzy. Obraz Marcina Koszałki pt. “Biała odwaga” wywołuje już wiele emocji, a reżyser nawet nie wypowiedział na planie sakramentalne słowa akcja. Film ma być oparty wydarzenia opisywane w historii jako Goralenvolk, czyli niemiecka akcji germanizacyjna pod Tatrami, przeprowadzona na początku II Wony Światowej, 80 lat temu.
Historia Polski tak jak dzieje każdego kraju nie zawsze usłana jest różami i tylko bohaterskimi czynami. Po objęciu władzy przez PiS próbuje się zapominać o niektórych wstydliwych wydarzeniach. Nowelizowane pod tym kontem jest nawet prawo. W związku z tym historycy ostrożniej wypowiadają się na niesławne tematy. Z wystaw i książek znikają zdjęcia Lecha Wałęsy i zastępowane są zdjęciami Kaczyńskich. Żołnierze wyklęci to już nie ci sami, którzy napadali na bezbronnych ludzi tylko dlatego, że popierali ówczesne władze komunistyczne. Wobec powyższych coraz trudniej będzie powstawać takim filmom opowiadającym o współpracy sporej części podhalańczyków z hitlerowcami. Stereotyp górala człowieka głęboko wierzącego, witającego Papieża, utrwalił się w naszej podświadomości przez dziesiątki lat. Tym trudniej będzie pokazać rysy i pęknięcia na tej dumnej społeczności. Niestety istnieją dokumenty potwierdzające, że “Polscy górale podhalańscy w trakcie okupacji w liczbie 40 tys. podpisali listę Goralnevolk, która dla lPN i wielu Polaków jest listą zdrady” – mówił w “Przeglądzie” Marcin Koszałka.
Idea Goralenvolku (tłumacząc na polski naród (lud) góralski) zrodziła się tuż po wybuchu II Wojny Światowej. Dr Henryk Szatkowski zaczął przy wsparciu okupanta propagować ideę, jakoby górale byli pochodzenia niemieckiego. Twierdził, że górale to zaginiony przed wiekami szczep germański, który co prawda zasymilował się z Polakami, ale nie zatracił całkowicie swojej odrębności. Koronnym dowodem na to miał być był góralski “krzyżyk niespodziany”, którym oznaczano domostwa, by chronić je przed złem. Do złudzenia przypominał hitlerowską swastykę.
W konspekcie scenariusza, który umieścił producent filmu czytamy – 7 listopada 1939 Wacław Krzeptowski w asyście Karoliny Gąsienica-Rój, Marii Siuty-Szwab, Stefana Krzeptowskiego i Józefa Cukiera złożył nowo przybyłemu na Wawel gubernatorowi generalnemu Hansowi Frankowi wyrazy uznania oraz wręczył mu złotą ciupagę. 12 listopada Frank udał się z rewizytą do Zakopanego, gdzie „w imieniu Górali” przywitał go Wacław Krzeptowski, który złożył podziękowanie za „oswobodzenie Górali od ucisku polskich władz” i wręczył mu pamiątkową odznakę góralską.
– Po śmierci ich ojca, do której przyczynił się Andrzej, Maciek odbiera młodszemu bratu ukochaną Bronkę. Andrzej opuszcza rodzinny dom. Na swojej drodze spotyka tajemniczego Schaffera, antropologa i wspinacza. Ten dzieli się z nim swoją alpinistyczną techniką i wiedzą o pragockim pochodzeniu górali. Gdy wybucha wojna Andrzej wraca do Zakopanego. Przekonany o swoim mitycznym pochodzeniu chce nakłonić Górali do współpracy z Niemcami po to, żeby uchronić ich od wojennej zagłady. Andrzej i Maciek stają po dwóch stronach barykady. Konfrontacja braci jest krwawa i bolesna – napisał producent streszczając fragment scenariusza filmu pt. “Biała odwaga”
Biała odwaga otrzymuje najwyższe dofinansowanie z Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej
„Biała odwaga”, projekt złożony do PISF przez firmę Balapolis wyreżyseruje Marcin Koszałka. PISF przeznaczył na produkcję 5,93 mln złotych z 11,9 mln złotych budżetu. Ten ceniony autor zdjęć filmowych, zadebiutował kilka lat temu jako reżyser filmem „Czerwony pająk”, o polskim seryjnym mordercy. Od dłuższego czasu przymierzał się on do realizacji kolejnego filmu, którego tematyka też będzie historyczna. Tym razem Koszałka opowie o niesławnej kolaboracji polskich górali z nazistami w czasie II wojny światowej.
Poprzez moje zainteresowania Tatrami, jako wspinacz, taternik zawsze szukałem tematu górskiego i natknąłem się na Goralevolk, temat niezręczny, ukrywany w historii Polski. – Mówi reżyser filmu Marcin Koszałka. Na początku podszedłem to niego stereotypowo, byłem zaskoczony, nie uczy się tego w szkołach, że polscy Górale podhalańscy w trakcie okupacji w liczbie 40 tysięcy podpisało listę Goralnevolk, która dla lPN i wielu Polaków jest listą zdrady. O tej zdradzie trochę woleliśmy nie słyszeć, bo Góral jest symbolem kraju, takim trademarkiem, mógłby zastąpić Orła w koronie. Górale witają gości, Papieża, śpiewają, tańczą, są hipnotyczni, ich kultura, sztuka przyciąga. Zacząłem się wgłębiać w historię tych ludzi, i ta zdrada z każdym miesiącem była mniej zdradą, a bardziej ratowaniem własnej kultury. Co wydało mi się dobrym tematem na film. Jest to historia dzikiej, wybitnej górskiej społeczności, która żyje pod ścianą Tatr, która była odcięta od kraju, a po utracie niepodległości przez 100 lat rządzili nią Austriaccy – mówi o swoim projekcie Marcin Koszałka. Marcin Koszałka planuje aby bohaterowie filmu mówili w swoich językach. Polacy po polsku, Niemcy po niemiecku, Górale gwarą i po polsku. [źródło Balapolis]
Górale przy wsparciu Zbigniewa Ziobry nie chcą “Białej odwagi”.
Wybielanie historii to od czasów nastania rządów PiS, rzecz powszechna. Obowiązujący narodowy przekaz, wartości, wiara mają zasłonić ciemne plamy, a na lekcjach historii jak mantrę powtarza się w kółko – Polska to jedyny kraj, w którym obywatele nie kolaborowali z Niemcami.
W wywiadzie dla prawicowego tygodnika “Sieci” minister sprawiedliwości pełen zdziwienia i dezaprobaty twierdzi, że “państwo polskie finansuje film o kolaboracji części górali z Niemcami w czasie II wojny światowej”. Dodał też, że zdaniem jego partii, produkcja filmowa w Polsce, obficie finansowana przez państwo, była przez długie lata wymierzona w drogie Polakom wartości.
Górale wraz z Ziobrą chcą zablokować film Marcina Koszałki pod tytułem “Biała Odwaga”. Dlaczego? Ponieważ reżyser opowiada w nim o Goralenvolku. Jednym słowem podhalańskich kolaborantach Hitlera. W Polsce nigdy nie nauczymy się szacunku do własnej historii. Nawet tej bolesnej.
— Pablo Morales (@PabloMo09825801) April 26, 2021
W mediach coraz głośniej o filmie Koszałki.
— Babinicz Papież 6G #LeszczynaTeam (@Momich18) April 26, 2021
Koszałka zamiast wsparcia ze Związku Podhalan, dostał skargę do PISF
ZP w specjalnym oświadczeniu twierdzi, że film nie jest potrzebny, bo nic nie wniesie do badań nad historią. Związek jest przekonany, że problem Goralenvolk jest już dobrze zbadany – cztamy na Onet.pl
– Wiadomo, kto tam uczestniczył, kto za to odpowiadał – przekonuje Julian Kowalczyk, prezes zarządu głównego Związku Podhalan w Polsce, a w podpisanym przez niego oświadczeniu czytamy też, że film przyniesie też wiele złego. Związek Podhalan jest pewny, że film “zrodzi emocje i będzie prowadził do społecznych napięć bowiem obrazy zdarzeń w nim pokazanych nie są jednoznacznie czarne lub białe”.
Prezes Kowalczyk dodaje, że ZP już w 2005 r. podjął stanowisko, by nie wracać do tematu Goralenvolk. Boi się, że film fabularny z fikcyjnymi postaciami i zdarzeniami, ale opartymi na prawdziwej akcji Goralenvolk, może spowodować, że wiele osób odbierze to jako prawdę. “Kolejny powrót do tamtych mrocznych chwil, już przez sam ten fakt, będzie swoistym biczowaniem własnej historii” – brzmi kolejny fragment oświadczenia Zarządu Głównego ZP.