Kacper Płażyński zarejestrował się jako osoba bezrobotna i z unijnych funduszy otrzymał ok. 20 tys. zł na własną działalność gospodarczą w 2019. Po rozliczeniu dotacji, działalność zamknął i mówi że teraz idzie pełnić funkcje publiczne.
Kancelaria prawna Płażyńskiego przestała działać kilka dni po upływie 12 miesięcy, a utrzymanie działalności przez rok było warunkiem, by pomocy nie zwracać. Po rozstaniu się z Energa SA poseł PiS zarejestrował się jako bezrobotny i wystąpił do urzędu o 20 tysięcy złotych na aktywizację zawodową, ponieważ na rynku nie było dla niego ofert pracy.
Bezrobotny musi uważać, aby nie utracić prawa do zasiłku. Bezrobotny to człowiek, który nigdzie nie jest zatrudniony i nie wykonuje innej pracy zarobkowej, ale jest zdolny i gotowy do podjęcia zatrudnienia w pełnym wymiarze czasu pracy obowiązującym w danym zawodzie lub służbie albo innej pracy zarobkowej.
Dla posła PiS nie było ofert pracy dlatego dostał 20 tys dotacji na pomoc dla bezrobotnych.
Aktywizacja zawodowa ma pobudzić osoby bezrobotne do aktywności zawodowej. Przepisy o promocji zatrudnienia przewidują różne formy aktywizacji zawodowej, w ramach których przewidziana jest motywacja finansowa dla bezrobotnych i pracodawców, np. dodatek aktywizacyjny, stypendium, bon szkoleniowy.
Po otrzymaniu dotacji powiedział – Chciałem być fair w kampanii i nie łączyć jej z moją pracą w Enerdze w związku z czym jeszcze w kwietniu zrezygnowałem z tej współpracy. Przez kilka miesięcy nie miałem żadnych dochodów, tylko wydatki. Po wyborach – zgodnie z moim planem na wypadek, gdybym nie został prezydentem – zarejestrowałem własną działalność gospodarczą – mówił.
– Zgodnie z procedurą złożyłem wcześniej wniosek o unijne fundusze na rozpoczęcie pierwszej działalności gospodarczej, tak jak co roku robią tysiące młodych przedsiębiorczych Polaków, również adwokatów. De facto byłem bezrobotny i starałem się o środki unijne. Co w tym dziwnego? – komentował dalej Płażyński.
W październiku 2019 Płażyński wszedł do Sejmu i jako poseł kontynuował działalność gospodarczą. Kancelarię zamknął 17 lutego 2020 r., a więc jeszcze przed wybuchem pandemii koronawirusa w Polsce. Zlikwidował działalność kilka dni po upływie rocznego okresu, który w tym wypadku jest kluczowy – pieniądze z dotacji musiałby zwrócić, gdyby zamknął interes przez upływem 12 miesięcy.
Teraz poseł chce się skupić na służbie publicznej.
– Decyzję o zakończeniu prowadzenia działalności gospodarczej podjąłem w związku z coraz większą liczbą obowiązków wynikających z wypełniania powierzonego mi przez obywateli mandatu poselskiego. Chcąc w pełni skupić się na służbie publicznej, od lutego nie prowadzę kancelarii adwokackiej – wyjaśnia poseł.
Pieniądze mogą się przydać na karę i koszty sądowe, które jego żona ma zapłacić na mocy wyroku sądu Apelacyjnego.
Sąd Apelacyjny w Gdańsku orzekł w ubiegłym tygodniu, że zarówno Natalia Nitek-Płażyńska, jak i pozwany przez nią Hans G. muszą się nawzajem przeprosić i zapłacić po 10 tys. zł na cele społeczne. Dodatkowo kobieta ma pokryć 5 tys. zł kosztów sądowych, czyli łącznie straci 15 tys. zł. W trójmiejskich mediach wyrok już został nazwany kuriozalnym i skandalicznym, szczególnie po stronie prawicowej.
Żona posła ma przeprosić swojego byłego szefa Hansa G., którego nagrała, gdy wyzywał i poniżał Polaków, życząc im śmierci. Hans G. 10 tys na cele społeczne.
Źródło Onet.pl
Oni podłość mają we krwi.