Pojawiła się wczoraj w przestrzeni publicznej informacja o rekompensacie dla medyków walczących z covid. Ale tylko dla tych którzy pracowali w kilku miejscach naraz – aby teraz pozostali tylko w jednym. Piękne, nieprawdaż ? Szkoda tylko, że nikt nie pomyślał o tym, że nie da się fizycznie pracować na trzech 8-mio godzinnych etatach.
A nawet na dwóch, to raczej też niezbyt długo, bo jednak 16 godzin dziennie plus dojazd, to na dłuższą metę samobójstwo. Ale niech tam. Pojawiła się też informacja, że kwota tej rekompensaty (50% do wyjątkowo 80%) będzie sięgała nawet do 10 tys. PLN.
Tak sobie myślę, gdzież to jest taki drugi etat, gdzie medycy którzy od lat pomstują na niskie zarobki, mogą otrzymać tyle pieniążków, jako 50%-ową rekompensatę za niego.
Inną sprawą o której się milczy jest, że te pieniążki spowodują dalszy spadek jakości egzystencji i ubożenie reszty społeczeństwa, przez wypływ dodatkowych pieniędzy na rynek (z 500+ będzie pewnie 320-). Chyba, że… (i tu dochodzę do smutnego wniosku) jest to próba kupienia milczenia medyków o prawdzie dotyczącej wirusa.
Zawsze to lepiej zamknąć usta i przytulić niezłą kasę, niż informować “lud miast i wsi” jak dał się rządzącym zrobić w balona. Za parę tysięcy do łapki każdy swój i większość wtajemniczonych z zapałem opowie o strasznym wirusie i zaleci reszcie Polaków, kupienie rządowo-koleżeńskich maseczek, siedzenie na czterech literach i czekanie na niekoniecznie konieczne szczepienia. Język medyczny może przerazić przeciętnego słuchacza i nawet statystyka zgonów (w kwietniu podczas największej “pandemii” ponad 3000 mniej niż rok temu) nie pomoże, żeby przejrzeć na oczy. Wszak strach ma je wielkie.