Ministerstwo zapłaciło 16 mln zł za specjalną platformę do zdalnego nauczania, a nauczyciele muszą korzystać z darmowych usług googole i Microsoft, narażając dzieci na głupie żarty dowcipnisiów, którzy mogą nawet puścić film porno.
Polecamy Google i Microsoft jest darmowe. Po co wydawali 16 mln zł na swoje oprogramowanie, którego i tak niema ?
Kancelaria premiera nie wiedziała że Ministerstwo Edukacji dysponuje specjalnym programowaniem na które wydało ogromne pieniądze i zachęca do korzystania z darmowych aplikacji Google i Microsoft.
Korzystanie z darmowych aplikacji nie jest bezpieczne i nieprofesjonalne, to programy powszechnie dostępne, każdy może się zalogować i np przeszkadzać w prowadzeniu lekcji. Zdarzają się włamania na lekcje, puszczanie filmów porno, pokazywanie brzydkich zdjęć, obelżywe nicki.
Mamy Platformę do zdalnego prowadzenia lekcji. Problem tylko polega na tym, że nikt chyba nie wiedział, że ono istnieje. A może lepiej żeby nie widział, że wydano 16 mln zł na bubel.
‼️ @Google i @Microsoft przygotował możliwość darmowego korzystania z narzędzi edukacyjnych.
— Kancelaria Premiera (@PremierRP) March 12, 2020
Narzędzia są dostępne tutaj:
➡️Office 365 dla edukacji od @Microsoft: https://t.co/YwxYAT87TG
➡️ G Suite for Education od @Google: https://t.co/znMuYbieGD https://t.co/f4McZeWo02
Platforma za 16 mln zł do zdalnych lekcji przez emaile
Zarówno MEN, jak i szef Gromaru – firmy która wybrała przetarg w 2018r, podkreślają, że narzędzie do wideokonferencji i komunikator nie znalazły się w wymaganiach obligatoryjnych zamówienia. “Od początku wdrożenia ZPE, niezmiennie, wysyłka wiadomości (komunikacja) odbywa się dwoma kanałami: jako e-mail lub jako wiadomość wewnętrzna. Moduł komunikatora i transmisji online, który został uruchomiony 11 maja 2020 roku, nie był częścią zamówienia publicznego” – czytamy w odpowiedzi biura prasowego MEN. Rzeczniczka Anna Ostrowska w mailu precyzuje, że komunikator i wideokonferencja to moduły, które zamawiający ma możliwość rozbudować w przyszłości.
Przetarg jak zwykle – sporo niejasności
Ofertę złożyły ostatecznie dwie firmy: Gromar, który mógł się pochwalić stworzeniem narzędzia do edukacji zdalnej dla miasta Łodzi, oraz Rdeo. – Ta druga firma to techniczna spółka, stworzona przez osoby powiązane z Gromarem – czytamy w Gazecie Wyborczej, która cytuje Krzysztofa Wojewodzica pierwszego koordynatora platformy epodreczniki.pl.
Szef Gromaru odpowiedział – Sugestie, że do przetargu obok nas stanęła firma-słup, to zwykłe wprowadzanie opinii publicznej w błąd. Tej firmy nie zakładali moi współpracownicy. Mamy ponad 15-letnie doświadczenie w tworzeniu i sprzedaży rozwiązań do prowadzenia edukacji zdalnej.
Testy się odbyły ale bez systemu wideokonferencji , ani nawet komunikatora. Co oni testowali? Wysyłanie maili ?
Przeprowadzili swoje testy w kwietniu 2019 roku. – W kwietniu zeszłego roku nie było tam ani komunikatora, ani narzędzia do wideokonferencji i wielu innych funkcjonalności wymienionych w specyfikacji umowy przetargowej.
Sprawą zajęła się Prokuratura i CBA, ale żadna z nich nie znalazła nieprawidłowości.
Zamówili platformę za 16 mln do zdalnego nauczania bez żadnego komunikatora
Zarówno MEN, jak i szef Gromaru podkreślają, że narzędzie do wideokonferencji i komunikator nie znalazły się w wymaganiach obligatoryjnych zamówienia.
Jeśli chodzi o komunikator, platforma od samego początku posiadała wbudowany i dostępny dla użytkowników mechanizm komunikacji oparty na wiadomościach wewnętrznych. Natomiast w ramach prac rozwojowych dostaliśmy zlecenie z CIE w dniu 23 kwietnia 2020, aby uruchomić Komunikator/Chat on-line – odpisało Ministerstwo Edukacji Gazecie Wyborczej