Tanie Państwo PiS w pełnej krasie. Z partyjnych oświadczeń wynika, że ochrona Jarosława Kaczyńskiego kosztowała podatników aż 5 tysięcy złotych dziennie! Oznacza to, że w skali roku wydaje na nią 10 procent swojej subwencji od budżetu państwa. Jarosławowi Kaczyńskiemu zgodnie z prawem państwowa ochrona nie przysługuje, bo oficjalnie nie pełni żadnej funkcji w rządzie. Partia od lat zapewnia mu więc prywatnych ochroniarzy z firmy Grom Group – zarówno przed jego domem na Żoliborzu, jak i w czasie podróży. “W Niemczech jest to nie do pomyślenia” – grzmi opozycja i podaje przykład kanclerz Angeli Merkel, która na płaszczyznach prywatnego życia jest w pełni samowystarczalna i samodzielna oraz nie potrzebuje sięgać po dodatkowe środki z budżetu Państwa.
Jak pisze “Polityka”, w 2019 roku PiS wydało na prywatną ochronę prezesa PiS 2 mln 148 tys. zł. To najwięcej w historii. Co ciekawe, to blisko 10 proc. całej subwencji z budżetu państwa, jaką w ubiegłym roku miało ugrupowanie (wynosiło ono ok. 18,5 mln zł).
Jarosław Kaczyński nie pełniąc oficjalnie żadnej znaczącej roli w partii korzysta również z dodatkowych usług firmy. Funkcjonariusze oprócz stałego zapewniania bezpieczeństwa robią i noszą mu zakupy. Prezes może również liczyć na stały dostęp do limuzyny z kierowcą.
Nasi rządzący mogliby brać przykład z włodarzy zachodniego świata. Krytykowana przez wszystkie przypadki Angela Merkel sama chodzi na zakupy, nie otrzymuje żadnych bezpłatnych usług od państwa, mieszkania, elektryczności, gazu, wody, darmowego telefonu, ma takie same prawa i obowiązki jak zwykły obywatel.
Dziennikarz Angeli Merkel powiedział do niej: Pamiętasz? Zrobiłem Ci zdjęcie w tej samej sukience, co kilka lat temu? Odpowiedziała mu: Mam misję służenia narodowi niemieckiemu. Nie jestem modelką!
Czytaj także: Beata Kempa ma problemy! “Zażalenie prokuratury – zasadne”
W Niemczech mieszkają inteligentniejsi ludzie.