fbpx

Paulo Sousa pociśnięty przez polski internet. Czy słusznie?


Subksrybuj nas na Google News


Zapewne nie takiego przyjęcia spodziewał się nowy selekcjoner reprezentacji Polski. To jeszcze nie poziom wygwizdania Kazimierza Deyny po bramce strzelonej Portugalii na Stadionie Śląskim, ale wszystko przed nim. “To nie jest dobry trener”, “tylko w jednym sezonie miał średnią powyżej 2 punktów”, tak prezentuje się mały fragment powitań, które zaserwowano mu na Twitterze. Większość już oceniła, że się nie nadaje do prowadzenia kadry, werdykt został wydany w kilka minut. Rykoszetem oberwał też Zbigniew Boniek, jako osoba odpowiedzialna za zatrudnienie go na odpowiedzialnym stanowisku. Sprawdźmy, czy zasłużyli na aż tyle krytyki.

“Pamiętajcie – liczy się pierwsze pierd*lnięcie”.

Paulo Sousa ma tylko kilka miesięcy, żeby wprowadzić swoją wizję gry i jakoś to poukładać. Patrząc na jego dorobek, jako trener miał serię, że gdziekolwiek się nie pojawił, robił robotę. Węgry, Izrael, Szwajcaria – przyjeżdżał, zdobywał majstra, zmieniał ligę na silniejszą. Niezależnie od potencjału rozgrywek w tych krajach, jest to osiągnięcie, bo przecież nie miał drużyn złożonych z gwiazd europejskiego futbolu i wielkiego zaplecza. Po przejściu do Fiorentiny raczej nikt nie oczekiwał, że zdobędzie powyżej 90 punktów w sezonie i przeskoczy Juve. Ale i tak wjechał bez ceregieli do Serie A. Wygrał pierwsze 6 z 7 meczów, m.in. demolując Inter na San Siro. Było kilka kolejek, kiedy Fiorentina liderowała w tabeli. Finalnie skończyło się na 5 miejscu z dobrym bilansem 18-10-10.

Trudno zakładać, że opisywane historie to tylko kwestia przypadku. Paulo Sousa musi posiadać patent, jak pozytywnie wpłynąć na drużynę na starcie. Ewentualnie może mieć po prostu szczęście. A to chyba jeszcze ważniejsze w piłce. Jego skuteczny modus operandi przypomina mowę motywacyjną jednego z liderów Arki Gdynia przed legendarną ustawką z Legią w Olsztynku. TVN zdobył nagranie z walki, materiał jest na YouTube. Na rozgrzewce padają kultowe słowa dotyczące strategii. “Pamiętajcie, liczy się pierwsze pierd*lnięcie”. Gdynianie wzięli je sobie mocno do serca, kończąc rywalizację w niewiele ponad minutę. W przypadku reprezentacji też nie ma mowy o żadnym długofalowym budowaniu, czy eksperymentach taktycznych. Nowy trener ma sprawić by drużyna szybko uwierzyła w siebie, wprowadzić skuteczną wizję gry i wyjść z grupy na Euro. Tyle.

Druga strona medalu.

Krytycy mają na pewno swoje racje oceniając jego dokonania w dwóch ostatnich klubach. Ale czy można cokolwiek powiedzieć o klasie trenera, który miał do dyspozycji takie asy jak Cheng Zhang, czy Xiaolong Wang? Sousa pojechał do Chin zarobić, nie próbował tego ukryć. Wyniki w Bordeaux też chwały mu nie przynoszą, ale bez przesady, to nie była kompromitacja. Wracanie do epizodów trenerskich w Anglii ma średni sens, były dawno, szkoda czasu na wywlekanie pierwszych szlifów na ławce. Grzebiąc głębiej znajdziemy też inne mniejsze lub większe wpadki, ale przez tyle lat mało kto ich uniknął. Portugalczyk na pewno ma podrażnione ego i głód sukcesów, ostatnie lata do różowych nie należały, pora wrócić na właściwe tory.

Pojawiają się też zarzuty, że nigdy nie prowadził reprezentacji. Okey, ale pamiętajmy że jako piłkarz dobrze sobie radził na dużych imprezach, m.in. zdobył mistrzostwo świata. Co prawda “jedynie” do lat 20, ale jednak mistrzostwo. Trudno zakładać, iż nie dało mu to odporności psychicznej na przyszłe poczynania. Nie deprecjonuje tego fakt, iż król strzelców wspomnianego turnieju wylądował później w Pogoni Szczecin. Do tego brązowy medal na seniorskim mundialu, 2 razy wygrana Ligi Mistrzów, ogrom jak na jednego piłkarza. Portugalczyk widział i doświadczył dużo. Nie wiem na jakiej podstawie można go skreślać tak szybko, wiele rzeczy świadczy na jego korzyść. Na pewno wyszła tu też nasza narodowa mentalność. Paulo Sousa ma dać skuteczny efekt “nowej miotły”, kilkukrotnie mu się to już udawało, dajmy mu szansę.


Like it? Share with your friends!