Od pięciu lat szoferzy Antoniego Macierewicza łamią prawo w Piotrkowie Trybunalskim. Ustawicznie parkują w niedozwolonych miejscach, jeżdżą pod prąd, przekraczają dozwoloną prędkość, brawurowo zawracają z piskiem opon czy nadużywają sygnałów dźwiękowych. Może nie jest to intencją ich szefa, ale panowie stanowią zagrożenie dla mieszkańców miasta.
Powyższe ma miejsce od dnia, gdy w Piotrkowie powstało biuro posła PiS i byłego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza. Niedawno sprawą zajęła się lokalna Gazeta Trybunalska, której dziennikarze ustalili, że niesforni kierowcy byłego ministra nigdy nie ponieśli konsekwencji swojego zachowania. W tym samym czasie za podobne wykroczenia mandatami karani są zwykli kierowcy poruszający się po Piotrkowie.
W mieście mówi się, że piotrkowska policja i straż miejska umyślnie puszcza płazem wybryki ostrzyżonych na jeża panów w czarnych limuzynach na warszawskich rejestracjach. Mieszkańcy Piotrkowa Trybunalskiego widzą jednak wyraźnie, co się dzieje, a i wiele zdarzeń z udziałem poselskich szoferów zarejestrował miejski monitoring.
Na pytanie w tej sprawie złożone w piotrkowskiej komendzie policji przez dziennikarzy GT, policjanci odpowiedzieli, że nie są w stanie poznać danych kierowców poselskich limuzyn. Wtedy gazeta zapytała:
Czy w tej sprawie “Gazeta Trybunalska” ma zwrócić się do Centralnego Biura Śledczego, Komendanta Głównego Policji, czy może do premiera? A może do detektywa Rutkowskiego lub reporterów TVN-u czy Polsatu?
Niedługo po tej wymianie korespondencji, sprawą zajęła się Żandarmeria Wojskowa. Wyszło wtedy na jaw, że szoferami byłego ministra obrony są żołnierze Wojska Polskiego.
Gazeta Trybunalska otrzymała pismo z warszawskiej Żandarmerii Wojskowej, w którym Komendant Oddziału Specjalnego ŻW w Warszawie płk Sławomir Tęcza poinformował, że winni kierowcy zostali dyscyplinarnie ukarani.
Brawo Gazeta Trybunalska. Nie wolno przymykać oka na łamanie prawa i stwarzanie zagrożenia przez funkcjonariuszy państwowych, choćby byli oni kierowcami nie tylko Antoniego Macierewicza, ale nawet samego Jarosława Kaczyńskiego.