I tak jak śpiewał Kazik w słynnym numerze “I stało się, stało, to co miało się stać” (“Dziewczyny” 1991) stało się i to z hukiem. Wpis Jakuba Żulczyka o Andrzeju Dudzie stał się światowym hitem. Sam post pochodzi sprzed kilku miesięcy i znały go tylko te osoby, które śledzą profil pisarza, ale dzięki prokuraturze Ziobry i sygnaliście, który zgłosił opinię Żulczyka jako “obrazę głowy państwa”, wpis zyskał rozgłos i teraz cała Polska oraz pół świata cytuje zdanie Kuby o tym, że “Andrzej Duda jest debilem”.
Procesy za słowa, to w Polsce już codzienność. TVP hurtowo podaje do sądu tych, którzy ją krytykują, a prominentni politycy PiS także ciągle czuja się obrażeni opiniami społeczeństwa i skarżą się prokuraturze. To ściganie za słowa, opinie czy ostrą nawet krytykę z archaicznego artykułu 135 , nie tylko upodabnia nas do takich pięknych systemów jak Rosja Putina, Białoruś Łukaszenki czy Turcja Erdogana, ale doprowadza często do absurdów rodem z Monty Pythona.
Szczególnie dotyczy to podobnego paragrafu o “obrazie uczuć religijnych”. Okazuje się, że flaga LGBT powieszona na płocie przy kościele, czy wizerunek Matki Boskiej z tęczową aureolą obrażają w Polsce uczucia religijne. Dwa lata temu sam miałem podobny przypadek choć bez tęczy. Pewien facet (mąż radnej PiS) zobaczył w sieci koncert, na którym występowałem i zgłosił sprawę na policję, bo uznał, że obraziłem jego uczucia religijne proponując ze sceny wybudowanie Pomnika Jabola w Ustrzykach Dolnych, rodzinnym mieście zespołu KSU (autorzy hitu Jabol Punk).
Stężenie absurdu przy okazji afery o “debila” jest jeszcze większe. W świetle uciechy jaką mają naród i media cytując Żulczyka, prokuratura Ziobry zrobiła prezydentowi tzw. niedźwiedzią przysługę. Hitem w sieci są memy o tym, jak to Holecka w TVP zaprzecza, że Duda nie jest debilem i dziesiątki innych. Ktoś odkrył, że po hiszpańsku “duda debil” oznacza “wątpliwość słabą” i rozpoczęła się zabawa. Po kraju krąży żart, że Żulczyk będzie karany nie za obrazę prezydenta, ale za ujawnienie tajemnicy państwowej. Światowe media z nieukrywaną satysfakcją już piszą o całej sprawie, tak więc także czytelnicy i politycy w innych krajach mogą przyswoić sobie dosadną opinię Żulczyka.
W Gazecie Wyborczej sugerują nawet, że to wydawca książek Żulczyka zgłosił sprawę do prokuratury, aby zrobić reklamę pisarzowi. Żulczyk takiej promocji nie potrzebuje, bo jego świetne książki takie jak “Ślepnąc od świateł” czy “Czarne słońce” bardzo dobrze się sprzedały, a na podstawie “Ślepnąc od świateł” nakręcono serial telewizyjny.
Gdyby doszło do procesu i skazania Żulczyka (grożą mu 3 lata więzienia) jego notowania oraz nakłady poszybują zdecydowanie w górę. Kto straci? Straci Andrzej Duda. Ale może komuś w PiS na tym zleżało? A może chodziło o przykrycie “debilem” pałaców Obajtka, bo pałace i apartamenty się już powoli nudzą czytelnikom, a afera debila jest świeża i w sumie niegroźna dla PiS.
Wszak pisowski prezydent już nie takie komplementy brał na klatę. Był już przecież określany “Długopisem”, “Klenczonem” “Adrianem” czy “Jasiem Fasolą”. Teraz hitem jest “debil” i dzięki prokuraturze może na stałe wejść w obieg polskiego krwioobiegu kulturowego. Nowym, popularnym wyzwiskiem może być okrzyk “Co za Duda!”
Istnieje też problem innego rodzaju – czysto formalnego. Skoro Żulczyk jak twierdzi prokuratura “obraził głowę państwa” a wszyscy wiedzą, że prawdziwą głowa państwa jest Jarosław K. To zarzut staje się bezprzedmiotowy, bo o Jarosławie we wpisie Żulczyka nie ma ani jednego słowa.
Krzysztof Skiba