Polski internet żyje historią młodej kobiety, której śmierć łączy się z bezwzględną nowelizacją prawa, burzącą dotychczasowy kompromis. W wielu miastach odbyły się manifestacje w geście solidarności z nieżyjącą 30-latką. Ludzie spontanicznie zapalali znicze w miejscach kojarzonych z odpowiedzialnością za zmianę ustawy. Okazuje się, że pod jednym z nich doszło do niecodziennej sytuacji – działacz dobrej zmiany przywłaszczył sobie część świeczek w intencji zmarłej i postawił pod pomnikiem Witolda Pileckiego.
Za życiem?
Jarosław Kaczyński już kilka lat temu zapowiadał, że chce, aby “nawet przypadki ciąż trudnych, gdy dziecko jest skazane na śmierć, zdeformowane, kończyły się porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię”. W praktyce mamy jedną z najbardziej rygorystycznych ustaw na świecie, co drastycznie przełożyło się na przyrost naturalny, wywołany strachem wielu kobiet przed zajściem w ciążę.
Dramatycznie brzmi komunikat rodziny zmarłej pacjentki, która zarzuca, że kobiecie odmówiono pomocy w szpitalu, mimo zagrożenia życia. – Zmarła, w trakcie pobytu w wiadomościach wysyłanych do członków rodziny i przyjaciół relacjonowała, że zgodnie z informacjami przekazywanymi jej przez lekarzy, przyjęli oni postawę wyczekującą, powstrzymując się od opróżnienia jamy macicy do czasu obumarcia płodu, co wiązała z obowiązującymi przepisami ograniczającymi możliwość legalnej aborcji – czytamy. Skutkiem tego miał być wstrząs septyczny i śmierć w ciągu 24 godzin.
Duże kontrowersje wśród internautów wzbudziła postawa działacza związanego z obozem władzy, który przeniósł znicze w intencji zmarłej kobiety spod gdańskiego biura PiS w zupełnie inne miejsce i prowokacyjnie udostępnił to w sieci. Jego akcję pochwalił m.in. wpływowy polityk Solidarnej Polski, Dariusz Matecki.
Pojawia się bardzo zasadnicze pytanie – czy miał do tego prawo?