Środowisko artystyczne wykonało plejadę ruchów wsparcia ogarniętemu wojną sąsiadowi. Organizowane są zbiórki, koncerty, okazjonalne koszulki czy darowizny. Najbardziej bryluje tu scena rapowa, np. Bedoes wpłacił 100 tysięcy złotych z własnej kieszeni na pomoc dla Ukraińców. Zupełnie inny tok myślenia prezentują ulubieńcy Jacka Kurskiego: Maryla Rodowicz i Edyta Górniak. Mimo, że obie wokalistki ostatni hit wylansowały kilkadziesiąt lat temu, według serwisu Pomponik zarobiły sowitą zapłatę za krótki występ.
Rodowicz i Górniak żyją w dobrej komitywie z redakcją na Woronicza i cieszą się tam względami. Dlatego nie mogło ich zabraknąć podczas niedawnego koncertu dla Ukrainy, gdzie wykonały krótkie repertuary. Medialnie ujawniono, że przelano z tego powodu na ich konta odpowiednio 40 i 22 tysiące złotych. Tą wersję potwierdziła też Justyna Steczkowska, wyśmiewając pazerność wspomnianych wyżej wokalistek. Górniak wyparła się przyjęcia gaży, na co Steczkowska zaproponowała spotkanie w sądzie, gdzie mogłaby potwierdzić swoją wersję. Od tego momentu autorka piosenki “To nie ja byłam Ewą” nie udziela się w social mediach. W przestrzeni internetowej tego, pojawiły się wpisy oburzenia z tego powodu. – Takie imprezy służą tylko i wyłącznie temu aby przygasłe gwiazdy mogły o sobie przypomnieć i dorobić do” głodowej” emerytury zdaje się. Bo Ukrainie to z pewnością to nie pomoże – napisał jeden z użytkowników. Władze TVP odmówiły odpowiedzi na pytanie czy występ sfinansowano z publicznych pieniędzy.
A czy według Was powinno brać się honorarium z takich imprez?