Ktoś może pomyśleć, że chcę tu zadrwić z prezesa Kaczyńskiego, ale jestem, jak najbardziej poważna. Poważny jest także temat, więc żartów nie będzie.
Ogólnie nawiążę do historii świata. Zazwyczaj tak jest, że ludzie spokojnie żyją, zajmują się swoimi sprawami, a tak, jakby zupełnie obok same z siebie dokonują się zmiany, których nikt nie zauważa, albo które zauważone zbyt późno przynoszą efekt śniegowej kuli, której się już nie da zatrzymać. Czasami to są pozytywne zmiany, a czasami złe. Czasami na końcu śniegowej kuli jest po prostu nieodwracalna tragedia, której w oczach zwykłego człowieka nic nie zapowiadało. Czasami jedne wydarzenia kamuflują inne. To, co wydaje nam się czarnym scenariuszem jest tylko zasłoną, za którą czai się prawdziwa przepaść. Z historii wiemy także, że czasami ktoś musi tę śniegową kule popchnąć, że musi być zwrotny punk, który zmienia bieg historii.
Świat dotyka w ostatnim czasie wiele dziwnych zbiegów okoliczności. Gdyby ktoś mi powiedział, że będziemy mieli pandemię, albo, że doczekam takiej zwyczajnej wojny, gdzie jeden kraj napada na drugi, jeszcze kilka lat temu nie umiałabym sobie tego wyobrazić. Gdyby ktoś mi powiedział, że Jarosław Kaczyński, ten stary dziad z rozwiązanymi sznurowadłami i z łupieżem hulającym na kołnierzu, który nie posiada prawa jazdy i nie korzysta z internetu, może być największym od dziesięcioleci zagrożeniem dla Polski, też byłoby mi trudno w to uwierzyć. Okazuje się jednak, że na skutek różnych zbiegów okoliczności, może on nie tylko doprowadzić Polskę do stanu gorszego niż schyłek komuny, może także także zniszczyć Unię Europejską, jaką znamy.
Żyjąc w świecie absurdu.
Zacznijmy może od tego, że jesteśmy całkowicie głusi, na to, jak bardzo PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele, budują nam rzeczywistość totalnego absurdu. Przykłady można by mnożyć. Ale polityka Polski w stosunku do Unii Europejskiej, jest najlepszym tego przykładem. Mamy więc narrację, że jesteśmy całym sercem w Europie i oczywiście liczymy na ogromne granty finansowe, ale tak naprawdę to Unia chce nas szantażować, chce zniszczyć Polskę, zmusić do jakiejś tam praworządności. W czasie, kiedy politycy gromadnym chórem obrażają jeśli nie całą Unię Europejska, to jej poszczególne kraje, premier, prezydent i inne matoły dyplomacji objeżdżają Europę lobbując za rychłym przyjęciem do tej obrzydliwej Unii Ukrainy. W tych działaniach bardzo trudno doszukać się logiki. Bo pytanie brzmi, czy Polska jest naprawdę przyjacielem ukraińskiego narodu, skoro pragnie dla niego związku z organizacją, która Polskę tak bardzo nęka. Po co taka zależność naszym sąsiadom? Jeszcze się może okazać, że Unia będzie od nich wymagać lojalności, przestrzegania prawa, albo, co nie daj boże, praworządności. Panie Patryku Jaki. Jeśli pan, jako Polak czuje się wagonikiem zgwałconym przez niemiecką lokomotywę, to dlaczego nie sprzeciwia się pan przyłączeniu do tej lokomotywy Ukrainy? Ma być kolejnym gwałconym wagonikiem? Tego się życzy przyjaciołom?
Polityka PiS robi z nas wszystkich idiotów.
Kontekst przyczynowo skutkowy jest prosty. Gdyby nie było pandemii i wojny, a Kaczyński z PiS-em nadal łamali praworządność, nie dostaliby z Unii ani grosza. W końcowym efekcie polityka rozdawnictwa doprowadziłaby do katastrofy i do przegrania przez tę partię wyborów. Wydarzyło się jednak, to co się wydarzyło, pandemia zatrzęsła światową gospodarką, a Putin napadł na Ukrainę. I tu już przyczyny i skutki całkowicie zwariowały. Naród polski, oszukiwany, okłamywany, dojony mówiąc kolokwialnie i kupowany transferami socjalnymi, który sobie na takie traktowanie przez własny rząd nie zasłużył, w porywie serca, za własne pieniądze udzielił niespotykanej w dziejach ludzkości pomocy uchodźcom z Ukrainy. Myślę, że w historii świata, ten heroiczny zryw obywateli Polski przyćmi wszelkie bohaterskie czyny i że nigdy nam tego wszechświat nie zapomni. Okazuje się jednak, że pomagając uciekającym przed wojną kobietom i dzieciom, jednocześnie wbijamy sobie samym nóż w przysłowiowe plecy.
Okazuje się bowiem, że nasza postawa zmienia całkowicie spojrzenie niektórych unijnych przywódców na Polskę. Może się okazać, że grzechy PiSu będą mu wybaczone, a za to heroiczne zachowanie obywateli, Unia przymknie oko na łamanie praworządności. W efekcie końcowym, zgwałcony wagonik, jak rasowa prostytutka przyjmie godziwa zapłatę. Czyli PiS rękami obywateli, których poniża i gnębi, wydusi z unii pieniążki na to, by sobie kupić kolejne wybory, opłacić sowicie Kurskiego, Rydzyka i zatkać gębę paru niepokornym towarzyszom. A Polacy za swoje dobre serce będą nadal obywatelami gorszego sortu. Ci, o prawa których walczymy, kobiety, niepełnosprawni, osoby LGBT itd., dostaną jak zwykle przysłowiowego kopa w twarz. I dla mnie to jest naprawdę problem, bo jeśli ktoś pamięta schyłek komuny, wyraźnie widzi, że zataczamy koło i znowu jesteśmy w punkcie wyjścia. Znowu cofamy się na Wschód, jeśli chodzi o standardy demokracji, do tego pikujemy w dół jeśli chodzi o gospodarkę. I pytamy sama siebie: Po co nam to wszystko było? Po co ludzie Solidarności narażali życie, po co byli bici na przesłuchaniach, za co zginęli stoczniowcy, a za co górnicy z Wujka? Po co się staramy, męczymy, cierpimy biedę i niewygody, a potem sobie wybieramy taki PiS i mu pozwalamy, by nasze ideały i nasze marzenia odpłynęły?
Czy to jest to najgorsze, co się może wydarzyć?
Polka nie jest samotną wyspą. Przeżyliśmy Hitlera, komunę i wiele innej biedy, która nigdy nas nie oszczędzała w. Każdy z nas ma w głębi serca nadzieje, że niezależnie, jak wiele razy padniemy na twarz, znajdziemy w sobie siłę, by się podnieść. Istotny w tej nadziei jest punkt odniesienia, cel, który wyznacza nam drogę. I właśnie o ten punkt odniesienia najbardziej mi chodzi. Nie wiem, jak Wy, ale ja zawsze byłam idealistką. Wychowana u schyłku komuny, przyzwyczajona do braków w sklepach, do jedzenia na kartki, do kolejek po cukier, nie patrzyłam na Unię Europejską, jak na bankomat, który nam zaraz te puste półki w sklepach zapełni i każdego będzie stać na godne życie. Dla mnie Unia Europejska była źródłem wartości, była normalnością, demokracją, równością i wolnością. I wcale się nie obawiam, że Unia nie da nam pieniędzy. Boję się, że ten podły człowiek, który podstępem niszczy Polskę i mówiąc kolokwialnie pogrywa sobie z Unią znaczonymi kartami, że on z tą Unią wygra. Boję się, że tak długo będzie wycierał sobie gębę obywatelami, brał przywódców unijnych na litość, że w końcowym efekcie będzie jednocześnie łamał prawo i dostawał na to pieniądze. Obawiam się, że Polska ustanowi precedens, który całkowicie zmieni oblicze Europy.
Co oznaczają ustępstwa wobec Kaczyńskiego?
To nie będzie tak, że spadnie jakaś bomba, albo że nagle spotkają się przywódcy Europy, a Przewodniczący Rady wstanie i powie: Sztandar wyprowadzić. To będzie tak, że jeśli jakiś kraj zatłucze na ulicy dwóch demonstrantów, to będzie mógł zawsze powiedzieć, że zamknięto oczy na strefy wolne od LGBT w Polsce, to i tu trzeba przymknąć oko. Że jeśli w innym kraju zaczną rządzić dyktatorzy, to będzie się tłumaczyć, że nie można innych traktować gorzej niż Kaczyńskiego. Unia Europejska stanie się atrapą, sklepem, w którym wymieniamy się towarami w milczeniu. A flaga unijna będzie już tylko zwykła szmatą, godną jedynie wyeksponowania w MUZEUM DOBRYCH CHĘCI I UTRACONYCH ZŁUDZEŃ.
Utracimy wszystko, utracimy nasz punkt odniesienia i zabierzemy go Francuzom, Grekom czy Hiszpanom. Bo wybraliśmy kiedyś takiego Kaczyńskiego, a on zatruł kieliszek najlepszego wina kroplą piołunu.
Oceniamy świat po pozorach. Łatwo segregujemy, zamykamy w szufladach, wkładamy w ramki. Stosunek światowych przywódców do Putina jest dla nas prostą do rozwiązania zagadką. Niemcy nie chcą zrezygnować z gazu-przyjaciele Putina. Orban sprzeciwia się sankcjom- przyjaciel Putina Macron rozmawia z Putinem przez telefon- przyjaciel Rosji. Każda z tych osób ma logiczne wytłumaczenie swojego postępowania i zazwyczaj nie ma w nim żadnej ideologii czy miłości do Rosji. A czy mały człowieczek z Żoliborza, który najgłośniej wszystkich pokazuje palcem i najgłośniej krzyczy o przyjaźni z Ukrainą, a jednocześnie usiłuje przerobić Unię Europejską na organizację pozbawioną zasad, czy on nie jest największym sojusznikiem Putina? Zastanówmy się nad tym, bo ciągle nam się wydaje, że ważą się w Brukseli losy pieniędzy dla Polski, ale to przecież nie o pieniądze chodzi, a to, kim jesteśmy i kim będziemy po Kaczyńskim. I jaka będzie po Kaczyńskim Unia Europejska.