,, W trakcie Mszy Św. zaczął mi nagle wibrować telefon. Nigdy tak nie miałem. Raz, drugi, trzeci. Przeraziłem się, bo wiedziałem, że miałem rano testy. Nie miałem innego wyjścia, jak tylko zdjąć ornat. Już w masce wyszedłem do ołtarza i oznajmiłem wiernym, że mój test wyszedł pozytywnie”- oznajmił ksiądz Mirosław Ładniak, proboszcz parafii pod wezwaniem Andrzeja Boboli w Lublinie.
Sytuacja miała miejsce w sobotę 10 października. Ksiądz, jak oznajmił, nie miał żadnych objawów i cały czas czuł się dobrze. Testy więc robił profilaktycznie. Po tym gdy dowiedział się prawdy, skierował na kwarantannę księży ze swojej parafii.
W lokalnych mediach pojawiły się plotki, że miał kontakt z osobą zarażoną oraz że w związku z tym nie powinien odprawiać nabożeństwa. Jak twierdzi, nie była to prawda.
Ksiądz oznajmił również, że kapłani z jego parafii zrobili testy, które wyszły negatywnie, ale kwarantanna wciąż trwała. Po czasie izolacji wszyscy księża ponowie się przebadali.
Obecnie zakażony proboszcz jest zdrowy. Cały okres swojej choroby nie miał objawów. Zapewnia też, że musiał przerwać Mszę, aby nie zarazić innych księży oraz wiernych.