Wielu twierdzi, że prezydent Lech Kaczyński był dużo łagodniejszy od swojego brata Jarosława. Tymczasem dokładnie czternaście lat temu owy “wolnościowiec” rozpętał piekło Monice Olejnik po programie w TVN24. Padły brutalne słowa w jej kierunku, za które prezydent musiał przeprosić.
2007 r. Dziennikarka Monika Olejnik rozmawiała z prezydentem na temat trwającego wówczas szczytu w Brukseli. Kaczyński zasugerował Olejnik, że jest bardziej przychylna premierowi niż jemu. Ostro zareagował też na stwierdzenie dziennikarki, że to on zgodził się w marcu 2007 r. na niekorzystny dla Polski pakiet klimatyczny. Oświadczył, że Olejnik wpisuje się w próbę przypisania mu winy za ewentualny wzrost cen energii. “Ja rozumiem, że reprezentuje pani określone interesy” – odpowiedział prezydent. I podkreślił: “Niech pani mówi elementarną prawdę.” Olejnik ripostowała: “Nie reprezentuję żadnych interesów!” Lech Kaczyński zareagował na to z rozbawieniem. “Tak…” – stwierdził sarkastycznie.
Do prawdziwej kłótni doszło po programie
Dziennikarka miała dopytywać się prezydenta, co ma na myśli, mówiąc, że reprezentuje określone interesy. Rozmowa była na tyle nieprzyjemna dla Olejnik, że ta się w konsekwencji popłakała. Po powrocie z Brukseli opowiedziała o całym zajściu szefowi TVN24 Adamowi Pieczyńskiemu.
“Znalazła się pani na mojej liście”, “wykończę panią“, “jeszcze pani pożałuje“
Dziennikarka twierdziła, że prezydent miał do niej powiedzieć między innymi: “znalazła się pani na mojej liście“, “wykończę panią“, “jeszcze pani pożałuje“. Według informacji Dziennika właśnie cytaty znalazły się w skardze TVN do KRRiT. Stacja skarżyła się w niej, że prezydent groził jej dziennikarce.