Funkcjonowanie rynku “TAXI” to od lat temat rzeka. Kiedyś zawód taksówkarza cieszył się szacunkiem i uznaniem, a wraz z tym kierowcy mogli liczyć na wysokie utargi. Dziś sytuacja jest diametralnie inna. Tanie przewozy zdominowały rynek, sprowadzono rzesze kierowców z Ukrainy, Białorusi, czy Pakistanu. Mamieni wysokimi zarobkami i nienormowanym czasem pracy, myślą, że złapali Pana Boga za nogi, jednak rzeczywistość okazuje się bardzo brutalna. Przemęczeni kierowcy rozbijają wynajmowane auta lub dostają mandaty za brak uprawnień, przez co na starcie bankrutują, stając się niewolnikami na kolejne miesiące, a nawet lata.
Od lat taksówkarze organizują kontrowersyjne protesty w wielkich miastach w sprawie funkcjonowania nielegalnych przewozów na rynku TAXI. Próbowali już różnych środków w postaci blokowania miasta, podmiejskich autostrad, czy też pikietowania pod ośrodkami władzy. Jednak ich żądania nigdy nie zostały spełnione. Rynek nielegalnych przewozów kwitnie, a regulacje pod piękną nazwą LEX UBER to bubel prawny, który wprowadza jeszcze większy chaos.
Równe prawa dla wszystkich!
Pewne jest jedno. Każdy z nas chciałby zarabiać dużo i wydawać jak najmniej. Tę powszechną rządzę postanowili wykorzystać międzynarodowi potentaci, którzy stosując luki prawne dopuścili do przewozu osób kierowców bez uprawnień i auta bez licencji. Wymyślono całą machinę kłamstw i zaklinania rzeczywistości, by w ostateczności osiągnąć swój cel – w pełni zdominować rynek i podnieść ceny.
Praca Taksówkarza wydaje się prosta, łatwa i przyjemna. W końcu to tylko prowadzenie auta osobowego, czasy GPS, więc po co komu znajomość topografii, pasażer zna cenę z góry, wie z kim jedzie, może udostępnić trasę swojego przejazdu rodzinie i znajomym, może liczyć na szybki czas dojazdu na zlecenie, więc do czego w dzisiejszych czasach potrzebny jest “wąsaty Janusz”? Przewozy oferują wiele nowoczesnych udogodnień. Jednak za tym wszystkim stoi machina, która rozbroiła rynek taksówkarski stosując nielegalne metody z pełnym wsparciem Państwa PiS. A podobno stoją po stronie polskich firm.
“Jeśli ktoś uważa, że praca zawodowego kierowcy to łatwizna, niech wsiądzie do swojego auta i pojeździ 8 godzin dziennie po mieście, albo 12-15 godzin, co jest chlebem powszednim wśród kierowców przewozów. Czy da się tak funkcjonować na dłuższą metę?“ – tłumaczy pan Maciej, jeden z warszawskich taksówkarzy.
Głodowe stawki, a gdzie koszty?
“Cena znana z góry” to sztampowe hasło przewoźników takich jak Uber, Bolt, Freenow. Wydaje się, że bardzo celne, biorąc pod uwagę znane powszechnie “machloje” taksówkarzy z przeszłości. Przewozy wykorzystały tę świadomość społeczną i dzięki temu cenę znamy już w momencie zamówienia. Problemem jest jednak fakt, iż kursy w firmach przewozowych wyceniane są po zaniżonych cenach nawet o 70 procent w porównaniu do kwoty z tradycyjnego taksometru. Dla nas, pasażerów to świetna alternatywa nie tylko dla droższych taksówek, ale i autobusów, bowiem krótkie przejazdy wyliczane są w cenie BILETU AUTOBUSOWEGO! Dla legalnych kierowców taksówek na własnych działalnościach to zabójstwo. Trudno nie dostrzec tu “ludzkiej” niesprawiedliwości, bo koszty legalnego kierowcy to góra mamony w porównaniu do kierowcy przewozu, który… nie musi nic.
“To nie może się długofalowo opłacać. Kierowca przewozu musi zrobić około 300-500 km dziennie, by zrobić “satysfakcjonujący” obrót, wielokrotnie naginając swój czas pracy. Miesięcznie daje to 10 000 km, w skali roku 120 000km, w skali trzech lat daje to 360 000 km. Przewozy ściągają 25 procent utargu, do tego dochodzi rata kredytu, leasingu lub opłata za popularny wśród kierowców wynajem okazjonalny (w przypadku tego modelu zarabiają wszyscy – “dostawca aplikacji” swoje 25 procent otrzyma, partner z automatu ściągnie swoją należność za auto) – za darmo też się nie jeździ, więc dochodzi koszt paliwa, pomijam kwestie podatkowe, czy amortyzacji bo gdyby miał dojść taki koszt to zysku nie było by właściwe wcale.“ – tłumaczy nam były kierowca jednej z wiodących aplikacji przewozowych.
Wszyscy na tym zarabiają, a kierowca?
Przykładowo – firma Uber pobiera od kierowców prowizję 25 procent. Wydaje się to bardzo dużo, w szczególności, że krótkich kursów w przewozach jest bez liku. Przykładowo kierowca płaci Uberowi 2,5PLN za 3-5 kilometrowy kurs za 10 zł. Do tego należy dodać koszty paliwa – nie wspominając o samej amortyzacji auta, tym bardziej o ZUSie, czy podatkach. Cały biznes przewozowy opiera się głownie na wynajmie aut. Dotychczas, aby auto mogło zostać taksówką należało odpowiednio ją uzbroić w wymagane prawem atrybuty, co kosztowało krocie i nadal kosztuje! Dodatkowo pasażerowie taksówek przyzwyczajeni byli do lepszej klasy aut, co także w przeszłości generowało dodatkowe koszty dla Taksówkarza. Odkąd rozkwitł przemysł przewozów problem dodatkowych kosztów zniknął, a pasażerom musiała wystarczyć przysłowiowa “Fabia”. Fakt ominięcia prawa wykorzystali przedsiębiorcy, którzy lawinowo wzięli leasingi pod zarobkowy wynajem. “Najniższa wpłata własna, najniższa miesięczna rata i najwyższa kwota końcowego wykupu” pozwoliła na wzbogacenie floty przewozów w nowe auta. Oznacza to, że “partnerzy” przewozów mają z tego procederu górę pieniędzy, a w perspektywie kilkuletniej samochód zapewne i tak wyląduje na słupie. Kierowca za wypadek zapłaci zgodnie z umową karę, a ten dostanie z ubezpieczenia nowy samochód. Biznes się kręci, a poczciwi taksówkarze stoją na postojach.
Chciałeś cenę z góry? Pojedziesz na mnożniku…
Nie jedna/jeden z nas ucieszył się z niskiej ceny przejazdu na imprezę, do znajomych, lekarza, kina, czy teatru. Ile to razy nie jeden pasażer musiał się zdziwić, gdy w chwili zamówienia kursu powrotnego cena sięgała kilkukrotnego wzrostu. Firmy przewozowe w zależności od popytu szachują stawkami, które bardzo często przewyższają ceny maksymalne ustalone przez Radę danego miasta. Czy nie dostrzegamy tu podobieństwa metod “starych cierpów” w stosunku do swoich klientów? Niektórzy twierdzą, że to celowa metoda by grabić swoich kierowców. Przykładowo pasażer zamawia kurs za 10zł tam, ale z powrotem kwota na profilu pasażera za ten sam kurs wynosi 20 zł. Profil kierowcy pokazuje jednak zaniżoną kwotę przez co dodatkową pulę zgarnia przewoźnik – mówi nam pan Piotr – jeden z kierowców aplikacji.
Rzeczywiście wiemy z kim jeździmy?
Przewozy zapewniają, że ich kierowcy to znakomici szoferzy, w rzeczywistości nie ma jednak dnia, w którym nie zostałby zatrzymany kierowca bez prawa jazdy, czy pod wpływem narkotyków. Codziennie możemy “podziwiać” spektakularne wypadki, wielokrotnie spowodowane wycieńczeniem organizmu za kółkiem. Ponadto jak słyszymy na “warszawskich postojach” wśród kierowców przewozów roi się od złodziei i zboczeńców, którzy nie posiadają zaświadczenia o niekaralności. Oficjalnie muszą je posiadać, jednak proceder pracy na cudzych profilach to podobno standard. Czy jesteśmy pewni, że pan Sasza, z którym jedziemy to rzeczywiście osoba, za którą się podaje? W mediach społecznościowych, możemy znaleźć historie pasażerów, którzy zostawili cenne przedmioty w samochodzie, bądź zlecili “przesyłkę”, która nigdy nie dotarła. Kontakt się urywa, a przewoźnik umywa ręce. Pasażerowie zostawiając w “Fabiach” telefony, po kilku dniach widzieli je na Ukrainie i nikt nic nie mogł z tym zrobić.
Będzie strajk Taksówkarzy?
Wielu Taksówkarzy, zdając sobie sprawę z sytuacji na rynku zrezygnowało z zarobkowego przewozu osób. Upadający rynek dobiła pandemia, a rząd robi wszystko by dobić targu z przewozami. W mediach ustawę LEX UBER przedstawia się jako sukces Taksówkarzy, jednak w rzeczywistości to gwóźdź do trumny, który władze przybijają od dawna. 30 września zdecydowano, że kolejny okres przejściowy dla przewoźników będzie wydłużony do końca roku. Kolejny, bo w myśl ustawy z zeszłego roku wszyscy przewoźnicy do marca 2020 powinni posiadać wszystkie atrybuty TAXI, jednak z powodów pandemii postanowiono wydłużyć ten okres do 1go października. Teraz taksówkarze dowiedzieli się, że zasady zmieniane są w trakcie gry. Wśród resztki zdruzgotanych Driverów pojawiają się głosy o ponownym odwieszeniu strajku i zablokowaniu newralgicznych miejsc w największych miastach kraju.
“Rząd nas sprzedał! Ktoś ważny dostaje za ten bałagan prawny pieniądze pod stołem, ktoś robi z tego górę kasy, a my mamy się temu biernie przyglądać? Prawda się sama nie obroni!” – mówi nam pan Piotr i zachęca odważnych do działania.
Co o tym sądzicie? Piszcie i komentujcie!