Mateusz Morawiecki idzie w zaparte. Wojewódzki sąd administracyjny rozpatrywał skargę rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara i uznał, że Morawiecki naruszył porządek prawny w Polsce. Premier nie zgadza się z tą decyzją i złożył odwołanie.
Trzecia osoba państwie twierdzi, że nigdy nie kazał Poczcie „przygotować” wyborów. Zlecił jedynie „czynności zmierzające do przygotowania do przeprowadzenia wyborów prezydenta w trybie korespondencyjnym”. Twierdzi, że w jego decyzji z 16 kwietnia nie chodziło o wybory powszechne korespondencyjne. Utrzymuje, że „wybory kopertowe” miały dotyczyć tylko wyborców starszych, po 60. roku życia, niepełnosprawnych i w kwarantannie. Uważa też, że w żaden sposób nie ingerował swoją decyzją w uprawnienia PKW. Twierdzi też, że zlecenie Poczcie organizacji tych wyborów było związane z zapobieganiem pandemii, bo miało na celu zminimalizowanie zakażeń, do których mogło dojść w trakcie tradycyjnych wyborów.
Taki sposób wyboru Prezydenta nie może być w żaden sposób ograniczony jakimkolwiek aktem administracyjnym. Tym samym niedopuszczalne prawnie jest jakiekolwiek działanie władzy wykonawczej, które może obiektywnie powodować choćby wątpliwości co do tego, czy działanie takie nie naruszy powszechności wyborów, ich równości i bezpośredniości oraz tajności – podkreślał sąd.
Kancelaria premiera uznała decyzję sądu za zaskakującą. Wiceminister sprawiedliwości Kaleta oświadczył, że premier działał zgodnie z prawem, wicepremier Jacek Sasin twierdził, że demokracja kosztuje. Morawiecki złożył odwołanie, Batalia trwa.