Waldemar Płoński zlecił pracownikom PKP donoszenie o przedsiębiorcach wybierających się na protest do Warszawy w dniu 23 maja.
To ten sam Waldemar Płoński który usłyszał zadziwiająco niski wyrok w sprawie śmieci dwóch policjantów, których wysłał żeby odwieźli jego skacowanego kolegę do domy. Niestety zginęli w drodze powrotnej.
Dziś okazuje się wypełniać sumiennie polecenia dobrej zmiany.
Szanowni Państwo – zwraca się do konduktorów
Zwracamy się z prośbą o przekazywanie informacji do Biura Bezpieczeństwa o stwierdzonych przejazdach osób udających sie na protest przedsiębiorców w Warszawie, który ma odbyć się 23 maja.
Naczelnik wydziału bezpieczeństwa @PKPIntercityPDP Waldemar Płoński to były komendant Kolejowego Komisariatu Policji w Warszawie – skazany za nakazanie podwładnym odwiezienia swojego kolegi radiowozem do Siedlec. Wracając do Warszawy policjant i policjantka zginęli w wypadku. https://t.co/oiJyHk8eqX
— Z Biegiem Szyn (@z_biegiem_szyn) May 24, 2020
Naczelnikiem wydziału, który ma dbać o bezpieczeństwo pasażerów, jest osoba uznana przez sąd jako winny śmierci policjantów.
Nie wzbudza to zaufania do kolei, od takich informacji nie sądzę aby toś poczuł się bezpieczniej.
Ówczesny komendant komisariatu Waldemar Płoński wydał polecenie odwiezienia skacowanego kolegi dwóm policjantom Tomka i Justynę.
Policjanci polonezem odwieźli Serafina do domu. Po godz. 3 wracali do Warszawy. Na śliskiej drodze wpadli radiowozem do rozlewiska rzeki Kostrzyń i utonęli.
– To kpina, a nie wyrok! Co to za kara za śmierć mojego męża? – płacze Katarzyna Twardo (32 l.), żona policjanta. – Ten wyrok to dla nas cios przed świętami. Serafin i Płoński usiądą do wigilijnego stołu ze swoimi rodzinami jak gdyby nigdy nic. A my? Kto odda mi męża? Już nigdy go nie zobaczę. Moja córka Weronika (5 l.) do tej pory budzi się z płaczem w nocy i woła tatusia. Teraz w prezencie pod choinkę kładzie dla niego rysunki. A jego nie będzie na wigilii – płacze wdowa po policjancie.
Serafin i Płoński odpowiedzieli tylko za przekroczenie uprawnień. Na ogłoszenie wyroku nie przyszli. Nie mieli odwagi spojrzeć w twarz udręczonym bólem rodzinom policjantów.
Śmierć w bagnie – (gazeta.policja.pl)
Cześć Ich pamięci!
“Wiem, że słowa w obliczu tej tragedii niewiele znaczą” – to zdanie generał Marek Bieńkowski wypowiadał w grudniu dwa razy. Nad grobem 28-letniej sierżant Justyny Zawadki i na pogrzebie młodszego aspiranta Tomasza Twardo, który nie dożył 33. urodzin.
Oboje zginęli na służbie 2 grudnia 2006 roku.
9 grudnia w Garwolinie pożegnano Justynę Zawadkę. 12 grudnia na warszawskim Cmentarzu Bródnowskim – Tomasza Twardo.
W obu konduktach szły tłumy. Zrozpaczonym rodzinom towarzyszyli policjanci i oficjele. Był smutek, łzy i salwy honorowe. “Śmierć jest zawsze okrutna. Zabiera spośród nas ludzi, których cenimy i szanujemy, których kochamy i potrzebujemy” – mówił komendant główny Policji.
Ludwik Dorn, minister spraw wewnętrznych i administracji, przeprosił rodzinę Justyny Zawadki za cierpienia. Wobec bólu wdowy po Tomaszu Twardo zabrakło mu słów…