Na oczach 6 mln ludzi prezydent oszukał ludzi biorąc udział w debacie przedwyborczej, w sprawie wyborów których nie będzie.
Wiedział ale nie powiedział
To już pewne, że wiedział. Można było to odczuć po widocznym jego zdenerwowaniu podczas debaty. Początkowo sądziliśmy, że to trema, jednak przyczynna leżała gdzie indziej. Prezydent Polski został jak zwykle potraktowany jak zwykle przez obóz rządzący, czyli dowiedział się ostatni.
Można też to uznać jako akt łaski Kaczyńskiego, ponieważ jakby wogóle nie wiedział to byłoby jeszcze gorzej.
Już wiemy, że Prezydent Duda brał udział w debacie, choć jako jedyny wiedział, że wyborów nie będzie. Średnio, bardzo średnio wygląda polityk, który blefuje na oczach 6 mln ludzi i później w zasadzie wprost się do tego przyznaje. Tak czy siak: tkwimy w świecie absurdu.
— Janusz Schwertner (@SchwertnerPL) May 8, 2020
Wykorzystanie Sądu Najwyższego do gry politycznej
Można zakładać, że w trakcie debaty prezydent wiedział, że 10 maja wyborów nie będzie, wziął udział w spektaklu i grzecznie zagrał. Prezydent Andrzej Duda poszedł na debatę do TVP wiedząc już, że odsunięcie wyborów jest pewne, a ogłoszenie tego to kwestia godzin.
Kolejna paranoją jaką PIS zafundowało jest to że Sąd Najwyższy orzeknie dopiero po raporcie Państwowej Komisji Wyborczej, która twierdzi że z wyborami nie ma nic wspólnego, bo ustawa o tarczy koronawirusowej jej te prawa odebrała.
Krzysztof Michałowski z Biura Prasowego SN. – wyjaśnia aktualną sytuację
– Aktualnie sytuacja wygląda tak, że na 10 maja wyznaczono wybory prezydenckie i nikt ich nie odwołał, po wyborach Państwowa Komisja Wyborcza podaje do publicznej wiadomości wynik wyborów. Od tego momentu biegnie termin na podjęcie uchwały w przedmiocie ważności wyborów, czyli 30 dni. Na kierowanie do Sądu Najwyższego protestów wyborczych mamy 14 dni oraz na przedstawienie przez Państwową Komisje Wyborczą sprawozdania z wyborów. Sąd Najwyższy nie działa z urzędu w takiej sprawie. Dopiero, kiedy wpłynie sprawozdanie z wyborów, SN może zacząć podejmować działania zmierzające do oceny ważności wyborów w formie uchwały – wyjaśnia Michałowski.Swoją
Swoją opinię wyraził Jerzy Stępień, b. prezes Trybunału Konstytucyjnego i Generalny Komisarz Wyborczy w latach 1990-94 twierdzi, że niepotrzebnie włącza się Sąd Najwyższy do tej procedury. Sąd Najwyższy jest od oceny, czy te wybory są ważne, które się odbyły.