Edyta Łongiewska-Wijas, szczecińska radna poinformowała na Facebooku, że w nocy o północy otrzymała maila, z którego dowiedziała się o zakończeniu z nią współpracy. W swoim była działaczka Szymona Hołowni obnaża kulisy działań zarządów regionalnych wobec wielu osób, które oddawały serce na rzecz tworzenia ruchu obywatelskiego i zostały puszczone z kwitkiem z dnia na dzień. Stwierdza także, że ludzie tworzący Polskę 2050 od podstaw, zaczynają ją urządzać w “typowy, partyjniacki” sposób.
Znana z bezkompromisowego podejścia, lewicowych poglądów i krytyki kościoła szczecińska radna Edyta Łongiewska-Wijas wstąpiła w połowie lutego w szeregi Polski 2050 Szymona Hołowni. Tłumaczyła wówczas, że to “jedyna formacja, która na serio podejmuje wysiłek intelektualny i polityczny. Poprzednio była związana z Platformą Obywatelską i Lewicą.
Teraz radna tłumaczy, że zakończenie współpracy z Polską 2050 Szymona Hołowni nie było jej decyzją. Winą obarcza regionalne władze partii, które nie były jej przychylne.
– Czy był jakiś spór, kłótnia, rozbieżności nie do pogodzenia? Ależ nic z tych rzeczy. Działałam nadal tak, jak umówiłam się w rozmowach z Szymonem Hołownią, Hanną Gill-Piątek czy Michałem Kobosko. Zmieniły się natomiast władze regionalne Polska 2050 na Pomorzu Zachodnim. Jak się zdaje, nie są one zainteresowane tym, co zadeklarowałam liderom krajowym. Priorytetem było dla mnie tworzenie uczciwej, prawdziwie obywatelskiej alternatywy dla zepsutej polskiej polityki, tak wymiarze krajowym, jak i szczególnie – lokalnym – przekonuje Edyta Łongiewska-Wijas.
W swoim wpisie radna nie szczędzi słów krytyki politykom z partii Szymona Hołowni.
– Myślałam: to jest ruch, z którym współdziałając, mogę dokonywać zmian w lokalnej polityce. Spójrzcie zresztą na moje posty z początku tego roku, pełne entuzjazmu. Dziś jestem w sytuacji o tyle bardziej komfortowej, że wiem wcześniej, o wiele wcześniej, niż potencjalni wyborcy, co przynosi z sobą Polska 2050. Nie, to nie będzie żadne wielkie zło. Po prostu, wbrew oczekiwaniom, nie będzie to istotna zmiana polityczna. Dużo musi się wydarzyć, by zostało tak, jak jest – przekonuje.
– Ludzie tworzący to ugrupowanie na szczeblach wojewódzkich, lokalnych nie chcą zmienić języka debaty politycznej, upodmiotowić mieszkańców, przywrócić znaczenia obywatelskości. Chcą być kolejną spartyjniałą partią w układance. Większość rozmów wewnątrz wypełnia ekscytacja sondażami i dzielenie mandatów. Rozumiem tę radość i pragnienia. Dla niektórych zostanie radnym czy posłem to rzeczywiście będzie największy sukces życiowy – nie kryje żalu radna.