Radio Maryja drwiło z ofiar księdza Dymera!


Nie milkną echa kolejnego skandalu w polskim Kościele. Instytucja aspirująca do bycia głosem narodu, odsłania kolejne obszary moralnej zgnilizny w swoich strukturach. Tym razem są związane z procesem kanonicznym wpływowego duchownego ze Szczecina, Andrzeja Dymera. Sprawa była torpedowana przez Archidiecezję Gdańską od 2008 roku, lekceważono nawet polecania z Watykanu o przyspieszenie prac. Przez 13 lat nie zrobiono zupełnie nic, żeby ją rozstrzygnąć, apelacja istniała tylko na papierze. Okazuje się, że Dymera w ciemno broniło radio Tadeusza Rydzyka, sugerując iż zarzuty są fałszywe, a ofiary wszystko zmyśliły!

Rzecznicy nieznanych “ofiar”

Żeby była jasność – powyższy nagłówek nie jest moim autorskim pomysłem. Został skopiowany z artykułu dziennikarza śledczego (sic!) Radia Maryja, Sebastiana Karczewskiego. Tekst pojawił się na stronie rozgłośni 12 marca 2008 roku, tuż po pierwszych niepokojących publikacjach prasowych. Całość zaczyna się bezpardonowo, autor informuje na wstępie, iż: “(…) nie sposób nie odnieść wrażenia, że cała sprawa jest zaplanowaną akcją, wymierzoną w Kościół katolicki w Polsce. Wydaje się to tym bardziej pewne, że jej przedstawianie w mediach niewiele ma wspólnego z faktami“. Szkoda czasu na analizę zdania po zdaniu, artykuł jest dość obszerny. Utrzymano go w negacyjnym tonie, podważającym istnienie poszkodowanych. Mocno dostało się też Tomaszowi Terlikowskiemu, który oskarżył przełożonych Dymera o zaniechania.

Jednak najbardziej szokuje fakt, że bezpośrednio uderzono w ofiary księdza. Niedługo po publikacji tekstu Radia Maryja, sąd kanoniczny pierwszej instancji potwierdził przypadki molestowania. Dziennikarz śledczy atakował wykorzystane dzieci, sugerując że są całkowicie anonimowe i nikt nie zna ich nazwisk. Jak w takim razie temat trafił na wokandę kościelnego i świeckiego wymiaru sprawiedliwości, skoro ponoć nie poznano ich personaliów? Dalej autor pisze o “rzekomych ofiarach”, słowo ofiary ujmując cudzysłowem. Rzekomy oznacza w tym kontekście osoby nieistniejące w rzeczywistości, cudzysłów ma to dodatkowo podkreślić. Z perspektywy czasu dość ponuro brzmią zawarte w tekście wątki, dotyczące prałata Jankowskiego. Karczewski dowodzi, że legendarny gdański duchowny też padł ofiarą pomówień. Według autora, publikacje dotyczące księży, pochodzą od “ludzi zwalczających Kościół”. Jednym słowem spisek!

Amba Fatima

Jednego czego nie można odmówić rozgłośni Tadeusza Rydzyka, to konsekwencji. Mimo, że minęło już kilka godzin od informacji o śmierci Andrzeja Dymera, toruńskie radio nie poinformowało o tym nawet jednym słowem. Wygodniej przemilczeć temat, bo jeszcze trzeba byłoby napisać o jego podwójnym obliczu, czego dowiódł wyrok sądu kościelnego. Nie mówiąc już o farsie zgotowanej przez Archidiecezję Gdańską, która przez 13 lat nie mogła doprowadzić do końca apelacji. Podobnie było w porannym programie Michała Rachonia #jedziemy. Mimo, iż oficjalne oświadczenie wydał nawet prymas Polak, temat przemilczano jak Katyń za komuny. To pokazuje jak duże zagrożenie niesie planowana pacyfikacja mediów. Cała akcja w dużej mierze ma służyć ochronie interesów kleru. Rządowe środki przekazu dają gwarancję omerty, czyli całkowitego przemilczenia niewygodnych tematów, nawet jeśli dotyczą gwałtów na dzieciach.

Podobny modus operandi zastosował w 2008 roku naczelny “Rzeczpospolitej”, Paweł Lisicki. To dziennikarz znany z ultrakatolickich i konserwatywnych poglądów, obecny wydawca “Do Rzeczy”. Lisicki miał materiały dotyczące pedofilskich historii Dymera, jednak krył duchownego, nie decydując się na ich ujawnienie! Kilka dni temu postanowił błysnąć, stając przeciwko Wolnym Mediom. Nie trzeba być Kojakiem, żeby zauważyć pewną prawidłowość. Im bardziej tolerancyjne podejście do pedofilów, tym większa odraza do rzetelnego dziennikarstwa. Prawicowe media boją się prawdy, dlatego tak mocno chcą mentalnego powrotu do czasów Bolesława Bieruta.

Exit mobile version