Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, w kwietniu w ciągu miesiąca produkcja przemysłowa spadła o 25,5 proc. To największy spadek co najmniej od 27 lat, czyli od początku opracowywania takich danych.
Pamiętacie państwo hasło “Polska w ruinie”? To może się sprawdzić. To miała być diagnoza a może wyjść hasło wyborcze PiS.
Z danych GUS wynika, że produkcja przemysłowa w Polsce w kwietniu spadła o 25%, gdy konsensus prognoz czyli przewidywania analityków były na poziomie spadku 10-12 proc, a najbardziej pesymistyczne prognozy mówiły o spadku 18 proc..
Jak może być wydać jakiś plan jeżeli minister rozwoju mówi że dla nie priorytetem są teraz wybory a nie gospodarka.
25 prod w spadku w Polsce do 11,3 proc spadku w strefie euro, to już liderem nie jesteśmy panie premierze, a nawet gorsi od Rumunii tam tylko 12,3 spadku.
Trzeba było wejść jednak do strefy euro, zamiast siać wroga propagandę w stosunku do tej waluty. Jak wynika z wykresu w ciągu jednego miesiąca osiągnęliśmy poziom z 2013r, (75,4), czyli w miesiąc cofnęliśmy się o siedem lat, to prawie tyle co rządzi PiS.
Analizy potwierdzają dane z PKO SA
Koronawirusowa recesja cofnęła polski przemysł do 2013 roku. pic.twitter.com/I96iaVwMKH
— Analizy Pekao (@Pekao_Analizy) May 21, 2020
Co oznacza spadek produkcji dla przeciętnego Polaka
Gwałtowne zmniejszenie produkcji oznacza zmniejszenie zatrudnienia, oraz spadek dochodów ludności, co w konsekwencji prowadzi do zmniejszenia konsumpcji i importu, a co za tym idzie zmniejszenia popytu globalnego. Gospodarka wpada w spiralę kryzysu i zaczynają się masowe upadłości.
Ratunkiem jest złagodzenie polityki fiskalnej do pobudzenia inwestycji, powiększenie długu publicznego i obniżenie stóp procentowych aby ograniczyć podaż. Teorii jest wiele ale co zrobi rząd, tego nikt nie wie.
Efekty tarczy są żadne, tarcza to bardziej efekt pi-jarowy
– Tarcza antykryzysowa przede wszystkim pokazuje, że rząd jest świadomy, że nie przygotował kraju na kryzys, choć skrzętnie to ukrywał. Skonstruował ją w taki sposób, żeby możliwie mało pracowników i firm skorzystało z pomocy państwa oraz żeby ta pomoc dotarła do nich możliwie późno i w możliwie małej skali. Beztrosko konsumując w tłustych latach, teraz usiłuje oszczędzać, ale nie na tym, na czym powinien – ocenia Andrzej Rzońca były członek Rady Polityki Pieniężnej.
– Takie głupie oszczędzanie będzie budżet drogo kosztowało, bo zwiększy liczbę upadłości firm i zwolnień w przedsiębiorstwach. Państwo powinno skalibrować pomoc w taki sposób, żeby nie załamały się finanse publiczne, ale żeby je chronić, trzeba też chronić firmy przed masowymi upadłościami.
Dodatkowym aspektem jest fakt, że rząd nie radzi sobie z wydolnością służby zdrowia mimo poświęcenia lekarzy i pielęgniarek. Jednak zdaniem eksperta dla firm najlepsze byłoby wprowadzenie odciążeń fiskalnych. W ten sposób te przedsiębiorstwa, które z takim rodzajem pomocy dadzą sobie radę, nie będą musiały sięgać po państwowe wsparcie.