Mazowiecki Sanepid wydał komunikat, w którym widnieje informacja, że jutrzejszy protest zorganizowany przez opozycję nie powinien mieć miejsca. Według rekomendacji, manifestacja “stanowi wysokie ryzyko transmisji wirusa wśród dużej liczby uczestników”. Co ciekawe, tydzień temu nie było takich zagrożeń na kilkudziesięciotysięcznym koncercie Maty w tym samym mieście. Podobnie wyglądała kwestia częstochowskiej pielgrzymki organizowanej przez Tadeusza Rydzyka w lipcu.
Równi i równiejsi
Nie trzeba wnikliwej analizy, żeby zauważyć, iż od jakiegoś czasu w Polsce są dwie kategorie obywateli – mogący się zbierać w dużych skupiskach bezproblemowo i ci, będący pacyfikowani przy pierwszej lepszej okazji. Podczas wieczornego meczu Polska – San Marino, zasiądzie około 50 tysięcy widzów i nikt nie robi z tego problemu. Takowe pojawiają się dzień później i następuje gwałtowna zmiana optyki. Dziwnym trafem komplikacje występują zawsze wtedy, gdy zbierają się środowiska nieprzychylne władzy. Czy to tylko zwykły zbieg okoliczności? Wszystko wydaje się odbywać według dostrzegalnego klucza – jeśli wspierasz rząd jest okey, jeśli protestujesz przeciwko – szykuj się na gaz, pałki i zamknięcie w kotle. Kilka dni temu miała miejsce prorządowa manifestacja klubów “Gazety Polskiej” i nie widać, żeby Sanepid albo policja interweniowały. Podwójne standardy to jedna z najbardziej charakterystycznych cech obecnego rządu i podległych mu służb.
Czy jutrzejsza rekomendacja oznacza powtórkę z rozrywki i metody znane ze Strajku Kobiet? To właśnie wtedy do akcji wyprowadzono na ulice m.in. antyterrorystów z metalowymi batonami. Wcześniej podobnie stłumiono Strajk Przedsiębiorców i antycovidowców. Modus operandi funkcjonariuszy w pandemicznej rzeczywistości był wyjątkowo brutalny, o czym przekonali się również posłowie opozycji. Organizatorzy powinni brać pod uwagę wszelkie możliwe zagrożenia, które z tego wynikają.