Wczorajsze spotkanie mistrza Polski z beniaminkiem zakończyło się sensacyjną porażką gospodarzy. Niestety stało się to przy dużym udziale sędziów, głównym był Bartosz Frankowski. W dobie technologii VAR, gdy jest możliwość wszystko na spokojnie sprawdzić, takie wypaczenie wyniku to najzwyczajniejsze w świecie skręcenie meczu. Gdyby sędziowie nie pomylili się dwukrotnie na niekorzyść Legii, można zakładać, iż wynik spotkania byłby diametralnie inny.
Pechowy “Jędza”.
Pierwsza kontrowersyjna decyzja miała miejsce w 58 minucie. Zjawiński dynamicznie wszedł w pole karne, trzymając Jędrzejczyka za koszulkę tak mocno, że mało mu jej nie rozerwał. Jest to ewidentny faul, nawet biorąc pod uwagę, że obrońca Legii też nie był mu dłużny. Legionista na pewno włożył w to dużo mniej siły, co widać po ułożeniu koszulek. Żeby było jeszcze śmieszniej, chwilę później napastnik teatralnie upadł na murawę. Nieprawdopodobna na tym poziomie interpretacja splotu wydarzeń. To nie miało prawa być odgwizdane w ten sposób. Dziwię się, że nikt nie zwrócił uwagi na ułożenie koszulki “Jędzy”, jak na dłoni widać faul Zjawińskiego. To jest sytuacja zero-jedynkowa, kompletnie nic nie usprawiedliwia sędziów. Na powtórkach słychać też jak któryś z gospodarzy głośno krzyczy do sędziego: “trzymał!“, podkreślając przewinienie. Pozostało to bez rezultatu.
Ręka, czy nie ręka?
Kolejna sporna sytuacja miała miejsce w 61 minucie, piłkę ręką we własnym polu karnym dotknął obrońca Stali. Przy ocenie tej sytuacji trzeba ocenić, czy zawodnik wykonał ruch ręką do piłki, czy ręce były ułożone naturalnie i czy piłka była oczekiwana. Jak dla mnie pierwsze dwa podpunkty świadczą na niekorzyść gości. Ręce były ułożone nienaturalnie, zawodnik wykonał ewidentny ruch do piłki. Jedynie w kwestii tego, czy piłka była oczekiwana można dyskutować. Jeżeli obaj skaczą do główki, a jeden składa ręce jakby tańczył krakowiaka, to jak dla mnie nie ma o czym mówić. To, że zrobił to celowo widać po ułożeniu drugiej ręki, która jest wzdłuż ciała. Wskazania FIFA z tego roku promują grę ofensywną. Absurdem byłoby, gdyby obrońcy mogli bezkarnie rozkładać ręce w ten sposób przy każdym dośrodkowaniu. Frankowski widział tą sytuację na spokojnie, w moim odczuciu podjął kolejną złą decyzję. W ogólnym rozrachunku zasługuje na bardzo niską notę za ten mecz.
Gołota – wielki powrót na ring?
Chcemy fachowca na ministra sportu a nie kolejnego Misiewicza.