Dziejowe relacje polsko-ukraińskie można określić jako bolesne. Apogeum największego dramatu rozegrało się kilkadziesiąt lat temu. Jeśli ktoś nie interesuje się historią, mógł obejrzeć zarys tych wydarzeń w filmie “Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego. Obecna sytuacja geopolityczna nie nastraja do rozgrzebywania wspomnianych zdarzeń z przeszłości. Jednak z drugiej strony nie może być tak, że polski minister klęczy przed symbolem, który jest prawnie zakazany w naszym kraju. A właśnie taka sytuacja miała miejsce w czasie podróży Mariusza Błaszczaka do Kijowa.
Ukraińska Powstańcza Armia to zbrodnicza organizacja nacjonalistów, która odpowiada za śmierć ponad 100 tysięcy osób. Jej symbolem jest czerwono-czarna flaga. Na swoim koncie ma głównie mordowanie Polaków, ale nie tylko ich – eksterminowali też Ukraińców i Żydów. Jej działalność można porównywać jedynie do jednostek pokroju NKWD i SS. W 1943 UPA podjęła się akcji ludobójstwa, którego celem było oczyszczenie Wołynia i Małopolski Wschodniej z polskich obywateli. Organizacja ma na swoim koncie liczne zbrodnie, cechujące się wyjątkowym okrucieństwem. Co ciekawe, nawet na Ukrainie odbierana jest bardzo niejednoznacznie. Na wschodnich krańcach partyzantka nacjonalistów jest postrzegana negatywnie, natomiast w zachodnich częściach darzy się ją sympatią, a niekiedy wręcz kultem.
Wydawać by się mogło, że niemożliwa jest sytuacja, kiedy polski minister klęczy przed symbolem ludobójstwa. Niestety, takowa miała miejsce podczas piątkowej podróży Mariusza Błaszczaka do Kijowa. Minister obrony narodowej złożył hołd pod tablicą, która była udekorowana olbrzymimi czerwono-czarnymi barwami UPA, jakie wręcz raziły w oczy.