Środowisko sędziowskie oraz wszyscy zaangażowani w ochronę wolności, niezawisłości sądów i praw człowieka w ogóle – żyją w ostatnich dniach sprawą Igora Tulei. W obliczu pogłębiającej się dewastacji sądownictwa i wymiaru sprawiedliwości, izba dyscyplinarna nie zgodziła się wczoraj w nocy na doprowadzenie sędziego do prokuratury. Ale z pewnością, nie pora jeszcze na fajerwerki.
Sędzia w obronie prawa
Sprawa trwa już jakiś czas, a jej początek możemy znaleźć w 2016 roku, warto zatem przypomnieć tamte wydarzenia. Warszawski sąd, pod przewodnictwem Tulei, uchylił wówczas decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawie posiedzenia Sejmu z 16 grudnia 2016. Podczas czytania, poseł PO Michał Szczerba pojawił się na mównicy z kartką #WolneMediawSejmie. Wykluczono go za to z obrad. Spowodowało to zablokowanie mównicy przez posłów PO i Nowoczesnej. Marszałek Marek Kuchciński zdecydował wówczas o prowadzeniu posiedzenia w Sali Kolumnowej. Wydarzenie to wzbudziło duże wątpliwości konstytucjonalistów i członków opozycji – ich zdaniem nie było kworum, obrady były nielegalne. Śledztwo w tej sprawie dwukrotnie umorzono, jednak sąd okręgowy w Warszawie, pod przewodnictwem Igora Tulei uchylił decyzję. Nietrudno zgadnąć, że obecnie tego typu zachowania, nie spotykają się z aprobatą rządu. W 2020 roku poskutkowało to uchyleniem immunitetu sędziego – rzekomo ujawnił informacje, które naraziły bieg śledztwa. Zezwolił bowiem mediom na rejestrację ustnego uzasadnienia postanowienia sądu. Został także zawieszony w czynnościach służbowych.
Wątpliwa Izba Dyscyplinarna
Sędzia trzykrotnie nie pojawił się na przesłuchaniach. Jak sam mówi, nie uznaje Izby Dyscyplinarnej – dlaczego? Została ona stworzona przez PiS, a osoby zasiadające w niej, są silnie powiązane z partią rządzącą. Nie jest zatem legalnym, niezawisłym sądem. Od kilku dni trwają protesty przed Sądem Najwyższym, gdzie zbierają się zwolennicy Igora Tulei albo jak kto woli, zwolennicy wolnych sądów. Podejrzewano, że sędzia zostanie doprowadzony na przesłuchanie. Sprawa rozpoczęła się w środę i trwała z przerwą aż do czwartkowej nocy, kiedy Izba nie wyraziła na to zgody. Wyrok nie jest jednak prawomocny, możemy spodziewać się zmian. Jak mówi sam Tuleya, zdaje sobie sprawę z tego, że decyzja zapadła już znacznie wcześniej i to nie w budynku Sądu Najwyższego. Możemy domyślać się z jakich przyczyn w czwartek padła taka, a nie inna. Sprawa stała się medialna, a lód pod stopami Izby coraz bardziej kruchy. Na usta ciśnie się klasyk – Sędzia Tuleya, jest dobrym sędzią, ponieważ kocha prawo. Kochając prawo, można okazjonalnie stać się częścią procesu, w którym dzieje się sprawiedliwość. Czekamy na rozwój sprawy i być może, dzięki tak odważnej postawie sędziego – wszyscy staniemy się świadkami tego procesu. Może Temida na powrót zasłoni oczy.