Gwiazda Disco Polo, Sławomir Świerzyński znowu ma spore kłopoty. Sprawa dotyczy chińskiej kariery piosenkarza, który usłyszał zarzuty w związku z bezprawnym wykorzystaniem przekładu piosenek z języka polskiego na chiński. Świerzyński idzie w zaparte, a autor tekstów idzie do sądu. Jego zdaniem Bayer Full sprzedaje utwory nielegalnie na polskim rynku i będzie musiał za to zapłacić.
W 2010 r. polskie media huczały, że Bayer Full przygotowuje się do występów w Chinach. Nakręcono nawet na ten temat film dokumentalny dla HBO. Pomysłodawcą zorganizowania koncertów popularnego zespołu disco polo w Chinach był Krzysztof Darewicz – sinolog i wieloletni korespondent polskich mediów w Pekinie.
Darewicz inspirował się na jednym z kanadyjskich studentów, który zyskał sławę na tamtejszym rynku muzycznym, tylko dlatego, że biegle porozumiewał się po chińsku.
Chciałem pójść o krok dalej i pokazać Chińczykom, że cudzoziemcy mogą również śpiewać po chińsku. Ale nie jedną piosenkę, tylko cały koncert − na żywo i na pamięć – opowiada Darewicz
Krzysztof Darewicz szukał zespołu, który mógłby spełnić oczekiwania i natrafił na Bayer Full.
Świerzyński zarzekał się, że w Chinach robi potężną karierę i go kochają. W rozmowie z „Polską The Times” osiem lat temu mówił, że Chińczyków rajcują piosenki Bayer Full, a jego samego traktują tam jak dziecko cara. W innym z wywiadów stwierdził nawet, że płyta, którą przygotował, wydana została w nakładzie 67 mln. sztuk!
Ostatecznie jednak do występów w Chinach nie doszło. Bayer Full zdążył nagrać jedynie promocyjny materiał na potrzeby lokalnej telewizji.
Te płyty Świerzyński sprzedaje od dziesięciu lat w Polsce. Nagranym na nich w języku chińskim piosenkom przypisuje sobie autorstwo. Chciałbym tym procesem położyć wreszcie kres nie tylko tej jawnej kradzieży praw autorskich, ale też kreowanej przez Świerzyńskiego od lat mistyfikacji o jego rzekomo zawrotnej karierze w Chinach i milionach sprzedanych płyt. Nie zamierzałem angażować Bayer Full ani promować w Chinach disco polo, zwłaszcza że to był czas wykpiwania tej muzyki w Polsce. Świerzyński był jednak zdeterminowany i miał opinię upartego rzemieślnika – opowiada Darewicz.
Po konsultacjach strony dobiły targu i zaczęły przygotowania. Potrzebny był wszak chiński repertuar trafiający w gusta chińskich odbiorców. Darewicz nie tylko napisał do nich nowe, oryginalne chińskie teksty, ale również uczył członków zespołu, jak je poprawnie zaśpiewać, a następnie nagrać.
Nagrywaliśmy bardzo długo, słowo po słowie. Do kawałków zrobiono świetne aranże. Producent wplótł chińskie instrumenty, aby urealnić brzmienie. Tak powstał zapis kilkunastu utworów, który miał służyć za playback podczas planowanych występów Bayer Full w chińskiej telewizji i na koncertach. Ale o wydaniu czy sprzedaży w Chinach jakiejkolwiek płyty Bayer Full w ogóle nie było wtedy mowy – podkreśla Darewicz.
Aby zagrać na występach należało wykonać kilka prób w Polsce, Świerzyński odśpiewał z playbacku chiński repertuar m in. na występach w centrum chińskim w Wólce Kossowskiej, czy w programie “Jaka to melodia”. Wraz z tym obwieszczał światu, że sukces ma w kieszeni.
Niestety Krzysztof Darewicz nie podzielał entuzjazmu. Postawił warunek. Albo będą śpiewać na żywo, albo w ogóle.
Postawiłem warunki: żadnego śpiewania z kartki, żadnych przebieranek w obciachowe stroje i żadnych dowcipów o teściowej, bo to w Chinach nie przejdzie. A jednocześnie łapałem się za głowę, słysząc, co za głupstwa Świerzyński opowiada o rzekomo już odniesionym sukcesie w Chinach. Ostatecznie do wyjazdu, koncertów, a tym bardziej sprzedaży płyt nie doszło. Świerzyński odmówił poddania się jakiejkolwiek dyscyplinie. Szkoda, bo otworzyłem mu drzwi do niezwykłej przygody, ale on się wycofał. Usłyszałem od niego na odchodne, że więcej zarobi w Polsce na tej chińskiej ściemie. Bezczelnie odsłonił swoje prawdziwe oblicze. Od tamtej rozmowy więcej nie mieliśmy ze sobą bezpośredniego kontaktu. – wspomina Darewicz
Po niedoszłym sukcesie pozostała pamiątka – wspomniany materiał demo. Dwanaście piosenek po chińsku utrwalonych na płycie „Polak i Chińczyk to jedna rodzina…”.
Na okładce jest informacja, że słowa do utworów napisał zespół Bayer Full, choć w rzeczywistości zrobił to Darewicz. On również zaprojektował szatę graficzną i logo na okładce
Problem w tym, że jako autora projektu podano na płycie VMS Group firmę zajmującą się… montażem i serwisem klimatyzatorów.
Utwory te, choć nie były przeznaczone do sprzedaży, zostały mimo to wydane w 2011 roku w postaci płyty Bayer Full „Polak i Chińczyk to jedna rodzina…” i wprowadzone do obrotu. Ale nie w Chinach, tylko w Polsce. Nie w sklepach, lecz na festynach. I bez mojej wiedzy, a tym bardziej zgody – stwierdza Darewicz
Darewicz uważa, że kradzież jego piosenek była zabiegiem zamierzonym.
W kwietniu 2013 r. zgłosił się do mnie agent Świerzyńskiego z wydawnictwa Agoy.pl, które najpierw zaproponowało mi odkupienie praw do „tłumaczeń”. A gdy ustaliliśmy, że to są nie tłumaczenia, tylko oryginalne teksty mojego autorstwa, wystąpiło z ofertą „eksploatowania nagrań, odprowadzając przez ZAiKS autorom tantiemę wynoszącą 8-10 proc. przychodu ze sprzedaży nagrań”. Nie wyraziłem na to zgody. Nie ma więc żadnej wątpliwości, że wprowadzając w lipcu 2013 r. do sprzedaży w Empiku płytę z moimi chińskimi tekstami do piosenek, Świerzyński już świetnie wiedział, że nie zgodzę się na odsprzedanie mu swoich praw autorskich i dlatego sam podpisał się jako autor – relacjonuje Darewicz.