Szef samozwańczej straży narodowej chronił kościoły – teraz sam woła “Ratunku! Policja nie reaguje!”


Robert Bąkiewicz, szef samozwańczej Straży Narodowej, która ma “chronić kościołów” i bronić prawicowy świat przed “szerzącym się lewactwem”- pisze w mediach społecznościowych, że sam dostaje groźby. Prosił o wsparcie Policji, ale jak sam przyznaje ma wrażenie, że mundurowi działają szybciej, kiedy trzeba kogoś zatrzymać za brzydki wpis w internecie.

Prosiłem o patrolowanie okolic mojego domu, jadę złożyć zeznania, ale działań policji, jak na razie brak – powiedział tygodnikowi “Sieci” Bąkiewicz. Ale dziwię się, że policja potrafi szybko i skutecznie ścigać ludzi, którzy napisali w internecie jakąś głupotę, tu zaś wiemy, jaka organizacja naraziła mnie na niebezpieczeństwo, a działań – jak na razie – brak – napisał szef Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.

Dostawał groźby już wcześniej

Odkąd powstała Straż Narodowa dostaje setki życzeń śmierci i gróźb w kierunku moim oraz całej mojej rodziny. Tak wygląda w praktyce ‘tolerancja’ ludzi, którzy są przedstawicielami cywilizacji śmierci. Wasze groźby nic nie dadzą. Nadal będę działał dla Polski i w obronie Wiary – pisał. 

W rozmowie z portalem”w Sieci” Bąkiewicz podał, że zgłosił sprawę na policję, ale “służby państwowe nie podejmują działań”. Bąkiewicz oskarżył też funkcjonariuszy o eskalowanie konfliktu. Ocenił, że brakiem reakcji w tej sprawie “ośmielona została neobolszewia”. 

W ubiegłym tygodniu Robert Bąkiewicz ogłosił, że tworzy tzw. Straż Narodową, która miała chronić kościoły i nie wpuszczać do nich demonstrantów.

Jeśli będzie trzeba, zgnieciemy ich w proch i zniszczymy tę rewolucję. Jeśli państwo polskie dziś nie jest w stanie zapewnić nam tego bezpieczeństwa, będziemy podejmowali działania. Przed atakami fizycznymi mamy takie prawo używać siły fizycznej

Chciałoby się powiedzieć, kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie. Gdyby nie prawica i jej chore zapędy do zmiany tak delikatnego prawa, tego spektaklu w ogóle by nie było. Pan Bąkiewicz mógłby na spokojnie oddać się kontemplacji w zaciszu swojego parafialnego kościółka i nikt nie robił by z tego żadnego “ale”. Jak się powiedziało A to trzeba umieć powiedzieć B.

źródło: tokfm.pl

Exit mobile version