Tarczyński jak kiedyś Kurski i Czarnecki, sięga dna i przekracza wszelkie granice dyskusji politycznej.


Tarczyński jeden z najbardziej znanych kontrowersyjnych propagandzistów dobrej zmiany, postanowił pójść w ślady Jacka Kurskiego, który kiedyś opublikował zdjęcie dziadka Donalda Tuska w nienieckim mundurze, tak teraz Pan Dominik opublikował zdjęcie mamy Rafała Trzaskowskiego podpisując ją jakoby donosiła do SB.

Mama prezydenta Warszawy Teresa Trzaskowska, z domu Arens, była żoną Andrzeja Trzaskowskiego, znanego kompozytora, pianisty i dyrygenta, a także pioniera jazzu w Polsce. Rodzice Trzaskowskiego mieli poznać się w krakowskiej Piwnicy pod Baranami, gdzie prowadziła bar. W 1958 r. wzięli ślub cywilny wspólnie z Zofią i Krzysztofem Komedami. Ojciec Rafała Trzaskowskiego zmarł w 1998 r.

Żałosny wpis Dominika Traczyńskiego , zasłoniliśmy twarze rodziców

Dominik Tarczyński wstydząc się swojego wpisu i groźbą kary jak może go za to spotkać, wpis ten szybko usunął. Lecz w internecie nigdy nic nie ginie. Oprócz konsekwencji w Polsce, może go za to spotkać bardzo surowa kara w Parlamencie Europejskim, tak jak kiedyś spotkała już za podobne pomówienia działacza Pis Ryszarda Czarneckiego

Samolustracja Rafała Trzaskowskiego – tekst opublikowany na Facebook

Ułatwimy wszystkim PiSowskim hajterom pracę. Zlustruje się dla Was sam. Polityczne winy znacie. Czas na prywatne. Nazywam się Rafał Trzaskowski. Pra-pra dziad i dziad służyli pod obcym dowództwem – Napoleona i Cesarza Józefa (co przesądza o moich powiązaniach z obcymi mocarstwami). Pradziad zrzucił habit Jezuity (zaprzaniec jeden) i zakładał pierwsze żeńskie gimnazja w Galicji (czyli, umówmy się, był dziewiętnastowiecznym genderowcem). Jego stryj w powstaniu listopadowym, jako podchorąży, atakował Belweder (nieudacznik – wypuścił z rąk Wielkiego Księcia – przypadek?).

Brat pradziada zginął w powstaniu styczniowym. Dziadek był w sędziowskiej klice. Ojciec grał niepolską muzykę – muzykę dżazowską, w którą często wplatał motywy polskiej muzyki ludowej (jawna profanacja), jeździł też po świecie – często, przyznaję, do Niemiec, gdzie, o zgrozo, miał przyjaciół. Przyjaźnił się też z najgorszym, artystycznym sortem (tak, tak z takimi pijakami jak Hłasko czy Tyrmand).

Mama – z domu Arens (wstrętne austriackie nazwisko) Warszawianka od pokoleń. Dziadek był hipsterskim antykwariuszem. Babcia kochała Piłsudskiego (i nauczyła mnie – wnuczku – pamiętaj – Marszałek był tylko jeden). Brat mamy Andrzej (Ps. Pała) zginął w Powstaniu Warszawskim, siostra Iza (ps. Jadwiga) była żołnierką i łączniczką Komendy Głównej AK. Obydwoje byli w mainstreamowym AK, a ciocia tylko przez chwilę była wyklęta, kiedy z przyjacielem – niejakim “Anodą”, chciała rzucać granatami w generała Sierowa. Brat – o strasznym, niepolskim nazwisku Ferster – był dyrektorem undergroundowej Piwnicy pod Baranami. Piotr Skrzynecki był moim przewodnikiem po tajemnicach Krakowa.

Urodziłem się na Powiślu (w szpitalu na Solcu), całe życie mieszkałem na Nowym Mieście – na ulicy Freta – czas dzieliłem między książki i podwórko, które nie zawsze dzieliło moją biblofilską pasję. Stałem pod Kamienicą. W młodości pijałem tanie wina, z rzadka paliłem zioło i bywałem “niegrzeczny”. Uczyłem się dobrze. Kląłem. Słowo “bawidamek” znam tylko od babci. Znam Mellera i nie tylko jego. Kumplowałem się z dzieciakami opozycjonistów (ach – Gosia Wende), ale z paru resortowcami też (mój przyjaciel Lech Dobroczyński, jest wnukiem Kliszki). Od dziecka przyjaźnie się z Michałem Żebrowskim (przepraszam).

Religii uczyli mnie surowi Franciszkanie, ale ja wolałem liberalnych Dominikanów ze Św. Jacka. W liceum byłem szefem samorządu i zdarzało mi się strajkować. W 1989 roku pracowałem w “Niespodziance”. W pierwszych wyborach, w jakich głosowałem, oddałem głos na Lecha Wałęsę. Ale podobał mi się kiedyś Leszek Moczulski (jego książkę – “Wojna Polska 1939” połknąłem jednym tchem). Byłem na stypendiach za pieniądze amerykańskie, polskie i unijne.

Na Oxfordzie byłem na stypendium (tamdaradam!) SOROSA. Mam żonę Ślązaczkę (o zgrozo!). Teściowa ma niepolskie imię (Gizela) nadane po wojnie przez sąsiadkę Niemkę w Legnicy. Moje dzieci są średnio grzeczne. 12 letniej córce nie podoba się ani Kaczyński, ani Putin i czyta satanistyczne książki fantasy. 8 letni syn nie chce chodzić na religię (gówniarz woli pływać). Znam języki obce (niemiecki nie, ale rosyjski już tak). Jestem filosemitą. Jeżdzę na rowerze. Jem sałatę. Kiedyś jadłem nawet jarmuż. Byłem na paradzie równości. Na moje wykłady (w Collegium Civitas, UW, UJ) przychodzą cudzoziemcy. Więcej grzechów nie pamiętam i nie obiecuję skruchy.

Exit mobile version