Jarosław Kaczyński nie ma ostatnio najlepszej passy. Nie chodzi nawet o opinie środowiska opozycyjnego, które od zawsze wyrażało się o nim krytycznie. Problemem najbardziej wpływowej osoby w Polsce jest fakt, że odwróciło się od niego wielu znaczących medialnie wyborców. Dodatkowo stracił też wpływ na losy własnego obozu, co pokazało niedawne głosowanie. Niefartowna seria trwa nadal, Kaczyński uderzył we własną osobę. Prezes skrytykował efekty Polskiego Ładu, choć to nikt inny, tylko on, był twarzą programu na etapie wprowadzania nowego systemu.
Ład czy burdel?
O tym, że tempo zmian zaproponowanych przez rząd, niesie ze sobą poważne ryzyko komplikacji, wiedzieli wszyscy. Jak mówi znana maksyma – pośpiech jest dobry przy łapaniu pcheł. Wielu ekonomistów ostrzegało, żeby wprowadzić dłuższe vacatio legis i móc się lepiej przyjrzeć reformie. Nawet wykwalifikowani specjaliści mają problem, żeby się połapać w nowych zawiłościach podatkowych. Z powodu Polskiego Ładu poleciało już kilka głów, ale proces szukania winnych jeszcze się nie skończył. Żeby było śmieszniej – Jarosław Kaczyński rzucił mocne oskarżenia sabotażu wobec własnych współpracowników. Brzmią one absurdalnie, bo to właśnie lider dobrej zmiany stał od wielu miesięcy za wizerunkowym prezentowaniem programu, przedstawiając wiele jego szczegółów!
Jak widać Kaczyński jest wyznawcą teorii, że sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą. Jednak w internecie nic nie ginie i nadal dostępne są nagrania, na których widać, jak lider PiS zachwala Polski Ład i opowiada o korzyściach z niego wynikających. Kaczyński nie mówi o nich w sposób ogólny, a wręcz zdradza wiele szczegółów. – Jest zniesienie 95% podatku, które uzyskuje się od spółek zależnych, tu chodzi o umocnienie holdingów. Są ulgi konsolidacyjne, związane z tworzeniem holdingów – słyszymy już w pierwszych sekundach jego wystąpienia. Czy w związku z tym prezes powinien wyciągnąć konsekwencje wobec samego siebie i honorowo wziąć odpowiedzialność za podatkowy chaos, sprezentowany przez jego ekipę?