Zgodnie z decyzją rządu 1 września uczniowie wracają do szkół mimo wielu sporów. Naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego ostrzegają, że przy obecnym wzroście przypadków zakażeń forma nauczania zdalnego wróci szybciej, niż ktokolwiek przewiduje. W przeciwnym razie liczba zakażeń co tydzień będzie rosła dwukrotnie.
W przeciwdziałaniu zakażeniom nie pomoże nakaz noszenia maseczek w szkołach. W czwartek Ministerstwo Edukacji Narodowej poinformowało, że nie wprowadzi odgórnie zasłaniania nosa i ust. Zamieszanie jest ogromne, ale spory mogą być zupełnie niepotrzebne, bo za chwilę może się okazać, że i tak wszyscy uczniowie wrócą do domów.
Otwarcie szkół zmieni sytuację.
Naukowcy z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Uniwersytetu Warszawskiego (ICM) nad możliwymi scenariuszami dla otwarcia szkół od września i niestety nie mają dobrych wiadomości. Dr. Jakub Zieliński z UW przedstawia tezy, które potwierdzają zdanie naukowców.
Szkoły są o tyle groźnym miejscem, że nauczyciele mają kontakt z wieloma uczniami i pracownikami. To można ograniczyć w przedszkolach czy klasach 1-3. Z reguły takie dzieci mają jednego nauczyciela i jedną salę lekcyjną. Na dobrą sprawę nie muszą się przemieszczać, ale w starszych klasach wygląda to już zgoła inaczej. Jeśli uczeń zakazi nauczyciela, to ten może mieć objawy po ok. dwóch tygodniach. W tym samym czasie zakażani mogą być kolejni, ale uczniowie mogą nie mieć objawów. Jednak od uczniów pozarażają się inni nauczyciele i po 3-4 tygodniach to na pewno będzie już widoczne
Czytaj także: Likwidacja przetargów sprawiła, że Polska przepłaca miliony za testy. “Luka pozwalająca na defraudację środków publicznych.”
źródło: money.pl