Wydział Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta w Katowicach zaopiniował, że protest jest możliwy, a policja go nie zakazała. Pomimo to młodszy inspektor Artur Orman, pierwszy zastępca komendanta miejskiego policji w Katowicach, napisał do Marka Jarockiego, organizatora protestu, że uczestnicy będą karani. Jarocki zgłosił sprawę do prokuratury.
Rządzący wiedzą, że takie próby będą zniechęcać do protestów, ale przedsiębiorcy nie dają się zastraszyć.
Kawalkada miała wyruszyć sprzed Spodka punktualnie w południe, po czym kierować się w stronę Silesii City Center, tam nawrócić i tunelem pod rondem przejechać w kierunku na Sosnowiec, po czym dotrzeć z powrotem na rondo. Przedsiębiorcy mieli poruszać się z prędkością 20 km/h, a w samochodach siedzieć nie więcej niż w dwie osoby.
Przejazd niezadowolonych w Katowicach zorganizował Marek Jarocki z Tychów, przedsiębiorca właściciel firmy transportowej. – Mam firmę transportową, jakoś sobie radzę. Wystarcza na bieżące wypłaty i paliwo, na nic więcej. Ale drobni przedsiębiorcy leżą na łopatkach. Ich nie stać na postój. Oni nie umrą z koronawirusa, ale z głodu i bezrobocia – tłumaczy Jarocki.
– Ludzie nie chcą jałmużny od państwa. Chcą pracować. Mamy propozycje jak funkcjonować w epidemii, nikt z rządu nie chce rozmawiać, bo oni chcą nas wszystkich pozamykać w domach – kwituje Jarocki.
To już nie jest polska policja. To część zorganizowanej grupy przestępczej z dziadem chrzestnym z Żoliborza..