Miłosz Kłeczek to jedna z gwiazd telewizji Jacka Kurskiego, wywołująca duże kontrowersje. Styl jego interakcji wobec polityków opozycji cechuje się dużą agresją, niekiedy wręcz zwykłym chamstwem. Kłeczek pojawił się wtorkowej konferencji zorganizowanej w kontekście zagrożenia płynącego ze strony Putina, ale chyba nie takiej reakcji na zadane pytanie się spodziewał.
Miłosz Kłeczek został oficjalnym pupilkiem obozu dobrej zmiany. Podopieczny decydentów z Nowogrodzkiej (de facto kontrolujących media publiczne) jest finansowany hojną ręką z budżetu państwa. Łączna kwota, jaką jego firmy dostały dzięki pieniądzom podatników, wynosi już kilka milionów złotych. Pracownik prorządowych mediów ostentacyjnie okazuje wdzięczność politykom PiS z tego powodu. Nierealnym jest usłyszenie z jego ust choć dyskretnej krytyki wobec rządu. Jego kariery nie zatrzymał nawet fakt wycieku informacji dotyczących ojca, będącego konfidentem SB w czasach PRL. Mimo, że jego stacja słynie z manifestowania prawicowego nastawienia, akurat w tym przypadku nikt nie robił żadnych problemów.
Agresywny styl Kłeczka przysporzył mu wiernych fanów, ale i wrogów. Prorządowe, uzależnione finansowo od PiS media, wręcz robią z niego bohatera. Jednak były lider Platformy Obywatelskiej potraktował go jak powietrze. – Czy państwo dziennikarze macie jeszcze jakieś pytania? Nie widzę pytań od dziennikarzy – rzucił Budka w reakcji na docinki gwiazdy TVP, kończąc konferencję.
A Wy jak oceniacie takie zachowanie?