Sejm przyjął wczoraj ustawę przewidującą wzrost wynagrodzeń dla parlamentarzystów i samorządowców. Podwyżka przegłosowana była również głosami opozycji. Wywołało to wiele komentarzy, wśród nich były tez wpis Donalda Tuska “Opozycjo ogarnij się”. Tę zaskakującą decyzje wykorzystał również Hołownia, który walczy o jak największe popracie dla swojego nowego ugrupowania.
Izabela Leszczyna na łamach Natemat.pl opublikowała oświadczenie w którym w sześciu punktach wyjaśnia dlaczego podjęła taką a nie inną decyzję. Rozpoczęła od obaw czy jej tłumaczenie nie przyniesie wiecej szkody niż pożytku –
Być może po moich wyjaśnieniach poziom oburzenia jeszcze wzrośnie, ale nigdy nie chowałam głowy w piasek, więc teraz też nie będę i spróbuję odpowiedzieć na wielekroć stawiane przez Państwa pytanie: dlaczego zagłosowałam za podniesieniem wynagrodzeń posłom. Za najważniejszy argument uznała ;
Po pierwsze powiązanie wynagrodzeń osób zarządzających państwem (władzy ustawodawczej i wykonawczej) z gospodarką, czyli uzależnienie wynagrodzenia tych osób od przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej z roku poprzedniego jest sensownym rozwiązaniem. Podobny mechanizm powinien być stosowany przy określaniu płacy minimalnej, która musi być związana z sytuacją gospodarczą państwa, tzn. rosnąć proporcjonalnie do wynagrodzenia przeciętnego, a nie do chęci wygrania wyborów przez Jarosława Kaczyńskiego.
Po drugie fakt, że przez 8 lat rządów Platformy Obywatelskiej zarobki ww. osób nie wzrosły ani o 1 zł, a członkom rządu nie wypłacano żadnych nagród(!), spowodował, że aby zatrzymać w rządzie ekspertów-niepolityków trzeba było sztucznie tworzyć dodatkowe stanowiska, poza tzw. R-ką, czyli rządem, żeby pensją choć trochę konkurować z wynagrodzeniem na rynku. Rząd PiS-u z kolei, dbał bardziej o siebie, niż o ekspertów, więc wymyślił nagrody pod stołem. Taka mętna woda nie sprzyja transparentności, która jest warunkiem dobrego rządzenia państwem, alternatywą jest albo dalsza pauperyzacja klasy rządzącej, albo podniesienie wynagrodzeń w drodze ustawy.
Po trzecie wynagrodzenie posła, które netto wynosi 5,6 tys. zł powoduje, że o tę zaszczytną funkcję niekoniecznie chcą ubiegać się osoby z dorobkiem zawodowym i kompetencjami, które gwarantują merytoryczną pracę. Wiem, bo w ub. roku zachęcałam do startu pracowników uczelni, prawników, lekarzy, bez skutku, choć byli zwolennikami PO i rozumieli, że trzeba zrobić wszystko, by odsunąć
PiS od władzy. Mamy za to w sejmie coraz więcej osób, których jedynym doświadczeniem zawodowym jest działalność w partyjnej młodzieżówce, a to chyba za mało.
Po czwarte dwa lata temu, bez żadnego trybu, lider PiS – poseł Kaczyński obniżył wynagrodzenie wszystkich posłów o 20%, chyba w akcie zemsty za to, że poseł opozycji (Krzysztof Brejza) odkrył aferę nagrodową Premier Szydło. To, że wysokość wynagrodzenia władzy ustawodawczej w dużym państwie europejskim jest kaprysem małego człowieka (mam na myśli cechy charakteru) i autorytarnego szkodnika politycznego w jednym, nie przybliża nas do demokracji europejskiej, raczej oddala.
Po piąte Kaczyński obniżył też wynagrodzenia samorządowcom, także tym naprawdę oddanym i zajmującym się od rana do wieczora swoimi małymi ojczyznami. Naprawdę wynagrodzenia w autonomicznych przecież samorządach mają zależeć od widzimisię Kaczyńskiego? A pieniądze na partie, jeśli nie mają pochodzić z szemranych interesów typu „dwie wieże”, ani ze spółek skarbu państwa i powinny zapewnić funkcjonowanie zaplecza intelektualno-eksperckiego, muszą wystarczać nie tylko na kampanie wyborcze.
Nawiązując do komentarza Donalda Tuska, opozycjo ogarnijcie się, posłanka KO przyznaje rację – to nie był dobry czas.
Ale niestety po szóste jest czas. Tak, czas wprowadzenia tych rozwiązań jest najgorszy z możliwych, właściwie nie do przyjęcia z moralnego i racjonalnego punktu widzenia. To prawda. Tylko jeśli nie przeprowadzimy tej ustawy przez sejm teraz, to w tej kadencji już w ogóle. A w kolejnej, jeśli dzisiejsza opozycja będzie rządzić, a PO będzie stanowiła jej większość – to także jest wątpliwe. Tak więc, nie wprowadzając tej zmiany teraz, utrwalimy na kolejne dziesięciolecie postawę obywatelskiego oburzenia na słowa jednej minister, które znaczyły mniej więcej tyle, że za 6 tys. zł trudno znaleźć ogarniętego wiceministra. Czy to będzie dobre dla jakości państwa i usług publicznych? Nie sądzę.Dzisiaj jednak, widząc jak bardzo ta decyzja dotknęła moich wyborców, żałuję, że jako klub nie podjęliśmy innej i uważam ją za błąd, także to, że zagłosowałam za, bo nawet dobre rozwiązania przyjęte w złym czasie, są złymi rozwiązaniami.
Samego rozwiązania będę jednak bronić.Powinnam na koniec powiedzieć: więcej grzechów nie pamiętam, ale nie mam złudzeń i nie liczę na rozgrzeszenie.
Podsumowanie
Kogo przekonały te tłumaczenia, ten może czuć usatysfakcjonowany. Mnie nie do końca, nie chcę tu być jakimś wróżbitą, ale wydaje mi się, że formuła Koalicji Obywatelskiej a przede wszystkim Platformy Obywatelskiej już się wyczerpała, a te wydarzenia przelały czarę goryczy. Szymon Hołownia zatankował dziś zbiorniki do pełna na rachunek PO.