Otwarcie kanału Mierzei Wiślanej nie obyło się bez wpadek. Jedną z nich było zaproszenie skompromitowanego biskupa Sławoja Głodzia, który koncelebrował uroczystości religijne. Nie zabrakło też kontrowersyjnej sytuacji z szefem rządu. Mateusz Morawiecki w ostrych słowach uderzył w swoją partię i byłego prezydenta, który się z niej wywodził. Padły tam słowa, które mogą jeszcze przez długi czas sprawiać problemy wizerunkowe obozowi “dobrej zmiany”.
Język debaty publicznej w Polsce z roku na rok staje się coraz bardziej agresywny i bazujący na emocjach. Tu już raczej nie ma miejsca na racjonalne podejście i jakąkolwiek współpracę zwaśnionych stron. Często są o personalne ataki, oparte na najniższych instynktach, pokroju odbierania obywatelstwa i sugerowania zdrady polskich interesów. Podobne argumenty miały być użyte przez Mateusza Morawieckiego jednak chyba coś poszło nie tak. Jego słowa uderzyły we własny obóz i są hitem sieci.
– Trzymamy się innej zależności. Także tej, której symbolem jest rząd Prawa i Sprawiedliwości, a inicjatorem był prezydent Lech Kaczyński, czyli tego uzależnienia gazowego, tego które dzisiaj dusi Europę, niszczy wzrost gospodarczy, kreuje inflację i tworzy gigantyczne napięcia – wypalił premier. Tym samym oskarżył nieżyjącą głowę państwa o zbyt uległą politykę wobec rosyjskiego rynku dostaw, dzięki której musimy mierzyć się teraz z wieloma problemami.
ZOBACZ TAKŻE: