Podczas spotkania władzy z mieszkańcami powiatu tucholskiego, jeden z mężczyzn postanowił zadać niewygodne pytanie premierowi Morawieckiemu dotyczące naprawy służby zdrowia, do której zobowiązywało się PiS w kampaniach wyborczych. Morawieckiego zatkało. Zaczął jąkać się i stękać, dając sobie czas na wymyślenie kolejnej bzdurnej historyjki w myśl zasady – “nieważne, czy z sensem – ważne, by odpowiedzieć.”.
Mateusz Morawiecki, tak jak prezes Kaczyński również ma swoje tournee po kraju, by przekonywać, że Prawo i Sprawiedliwość jest gwarantem dobrobytu Polek i Polaków. Spotkania pis-owskie mają to do siebie, że są zaaranżowane od a do z. Autokarami sprowadza się działaczy partyjnych, którzy z kolei zadają wygodne pytania władzy, bądź liżą ją po pupie. Tę grupę “tłumu” nazywa się “mieszkańcami”, którzy pragną spotkań z władzą z wdzięczności za region mlekiem i miodem płynący.
Podczas jednego ze spotkań z Mateuszem Morawieckim, jeden z mężczyzn postanowił przerwać konwencję wspaniałomyślności władzy i zadać sprytne pytanie, którego premier się nie spodziewał. Natychmiast na twarzy szefa rządu pojawił się grymas, który obnażył jego zakłopotanie. Takiego pytania się nie spodziewał.
Polacy są zmuszani do płacenia ogromnych sum na leczenie prywatne mimo tego że wkrótce podatek ZUS osiągnie rekordowy poziom 2500 zł przekraczając kolenja barierę absurdu w państwie dobrostanu. I teraz pytanie merytoryczne jeśli publiczna służba zdrowia nie działa na pełnych obrotach raz i dwa zapowiadane w przyszłości emerytury będą niskie to jest wielkie halo dla kogo idą te pieniądze ? Dla lekarzy na nowe mercedesy, porsche, lexusy, mustangi, no tak przecież muszą mieć amerykańskie i niemieckie marki dla wizerunku. A tymczasem do starszych osób na wsi czy miasteczkach nie ma komu podjechać przebadać choć nawet małe przychodnie mają lekarza ogólnego… Czytaj więcej »