Projekt opłaty nazywanej “składką z tytułu reklamy” według założeń objąć ma nie tylko tradycyjne media. Płacić będą musiały także portale internetowe i kina. Rząd chce, by w ten sposób media wspomogły wysiłki w walce z pandemią. Na czym dokładnie polega ten podatek i problemy z nim związane?
Płacić będą musiały podmioty, których przychód z reklam internetowych wyniesie w Polsce ponad 5 milionów euro. W przypadku zarobków na całym świecie będzie to 750 milionów. Stawka ma w tym wypadku wynosić 5%. W przypadku nadawców telewizyjnych i radiowych podatek będzie naliczany po przekroczeniu bariery 1 miliona złotych z reklam w roku kalendarzowym. Podobnie sprawa ma się z kinami. Z kolei od reklam zamieszczonych w prasie odprowadzany będzie podatek, tylko jeśli przychody wydawcy przekroczą 15 milionów złotych. Jest to kolejny nowy podatek wprowadzony przez rząd w tym roku. Wcześniej mieliśmy chociażby podatki cukrowy i handlowy.
Dokąd trafią pieniądze?
Przychody ze składki mają być realnym wsparciem w walce z pandemią. Według różnych wyliczeń rocznie do budżetu państwa ma wpływać około miliarda złotych. Na co zostaną przeznaczone te pieniądze?
Połowę tej sumy ma otrzymać NFZ, 35% trafi do Funduszu Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Obszarze Mediów. Pozostałe 15% zostanie przekazane Narodowemu Funduszowi Ochrony Zabytków.
Kogo najbardziej zaboli nowy podatek?
Z całą pewnością najmniej oberwą największe media. TVN, Polsat i TVP mają na tyle dużą oglądalność, że mogą pozwolić sobie na dyktowanie cen reklamodawcom. O wiele gorzej wygląda to w przypadku mniejszych stacji czy innych mniej popularnych mediów. W ich przypadku nie ma właściwie mowy o renegocjacji składek z obecnymi reklamodawcami i ewentualnie lepszej umowie z nowymi. Może to oznaczać, że niezachwiana do tej pory pozycja gigantów prasowych i telewizyjnych wzrośnie względem reszty branży jeszcze bardziej. Najprawdopodobniej żadnych pieniędzy nie stracą i dalej będą mogły rozwijać swoje projekty. W tym samym czasie często dobrze rozwijające się podmioty będą musiały porzucić niektóre ze swoich planów.
Choć niektórzy twierdzą, że jest to dobre rozwiązanie, które może realnie wesprzeć walkę ze skutkami pandemii, to najwyraźniej zapominają o paru kwestiach. Rząd obciąża coraz to kolejne przedsiębiorstwa pod pretekstem konieczności pozyskania nowych funduszy. Gastronomia i hotelarstwo są najbardziej jaskrawymi przykładami tych działań. Upadają setki biznesów, które problemy z wypłacalnością miały jeszcze na długo przed wprowadzeniem nowych opłat. Teraz przyszedł czas na media. I podobnie jak w przypadku wielu innych branż – największą cenę poniosą najmniejsi, a skorzystają jedynie rynkowi giganci.
Nowy fundusz elementem propagandy rządu?
Fundusz Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Obszarze Mediów to nowopowstały fundusz, który ma odpowiadać min. za:
- podnoszenie poziomu wiedzy i świadomości społeczeństwa na temat zagrożeń w mediach, w szczególności cyfrowych
- budowę platform dystrybucji informacji oraz analiz treści pojawiających się w mediach, w szczególności cyfrowych
- wspieranie badań w obszarze mediów
- wspieranie zwiększania udziału polskich treści w obszarze mediów
Pewne niejasności może budzić przede wszystkim pierwszy punkt. Czy wymienione w nim zagrożenia w mediach odnosić się będą w takim samym stopniu do mediów publicznych, jak i prywatnych? Czy może nakierują nieświadomego odbiorcę na “jedyną słuszną” linię propagandową partii Jarosława Kaczyńskiego?
Trzeba też zwrócić uwagę, że część wpływów z podatku ma do mediów wrócić. A przynajmniej do tych, które “podejmą się m.in. realizacji szczególnie istotnych społecznie projektów”. Jak wiemy, minister Gliński, pod którego fundusz ma podlegać, ma swoje określone zdanie na temat tego, które projekty są “szczególnie istotne społecznie”, a które nie. Co w praktyce oznaczać może chociażby jeszcze większe pieniądze dla telewizji i rozgłośni państwowych.
Można zatem z pewną dozą prawdopodobieństwa założyć, że fundusz nie będzie niczym innym, jak tylko kolejną tubą propagandową PiSu. A raczej jej nowym motorem napędowym, który podkręci medialną nagonkę jeszcze bardziej. Czy kogoś jeszcze zaskakują absurdalne pomysły rządu na “naprawę” sytuacji, które nie zmieniają zupełnie nic lub tylko ją pogarszają? Wydawaje się, że jest to kolejny wyskok, który skwitować można powiedzeniem: kto żyje w Polsce, ten w cyrku się nie śmieje.