Praktycznie wszystkie niezależne stacje telewizyjne, portale internetowe i rozgłośnie radiowe rozpoczęły 10 lutego – wczoraj protest przeciwko kuriozalnemu pomysłowi rządu, tj. podatkowi od reklam emitowanych w mediach, lub daniny nakładanej na media. Nikogo nie trzeba przekonywać o tym, że wprowadzenie kontrowersyjnej składki (standardowo pod pretekstem walki z covid), to próba poszerzenia zakresu władzy sprawowanej przez PIS. Równie oczywistym jest fakt, że dodatkowe obciążenie w czasie pandemii, gdy i tak spadły przychody z reklam czy eventów, może doprowadzić do osłabienia, a nawet do likwidacji części wydawnictw, gazet internetowych i rozgłośni radiowych. Konsekwencją powyższego stanie się ograniczenie ilości źródeł, z których napływają do nas, obywateli informacje, szczególnie te ideologicznie odmienne od prezentowanych w TV publicznej. Czy obronimy wolność słowa, która dziś jest gwałcona przez PiS, a tym samym zachowamy siłę ,,czwartej władzy”? To zależy od nas wszystkich.
Media państwowe otrzymują co roku z kieszeni Polaków 2 mld złotych, media prywatne obciąża się dodatkowym haraczem w wysokości 1 mld zł. Przypadek?
Polska zaczyna przypominać Koreę Północną, a zmęczeni politycznymi przepychankami obywatele zdają się mieć- w myśl słów piosenki Anny Wyszkoni – “oczy szeroko zamknięte”. Rzesza protestujących w imię konstytucyjnych wartości traci swój pierwotny zapał, w konsekwencji siła demonstracji zanika. W obliczu aktualnych wydarzeń, w głowach wielu tych bardziej “oświeconych” odbiorców TV, radia i prasy pojawił się naturalny, wewnętrzny bunt. Obawiam się , że jeżeli i tym razem skończymy na deklarowaniu swojego sprzeciwu poprzez wpisy na portalach społecznościowych, przejaw obywatelskiego niezadowolenia zostanie stłamszony przez dyktaturę PIS dokładnie w taki sposób, jaki został przez kaczogród zaplanowany.
Ważne jest to aby zrozumieć, że nie ma silniejszego narzędzia do manipulacji, niż telewizja, radio, prasa, czy internet. To właśnie po nie swoje brudne łapy postanowiła wyciągnąć partia “bezprawia i niesprawiedliwości”. W dzisiejszym świecie, jedynym sposobem na złapanie równowagi , jest zachowanie różnorodności informacji, które do nas docierają. Nawet będąc skrajnym “lewakiem”, warto zapoznać się z opinią osoby o przeciwnych poglądach politycznych, bądź skonfrontować własne przekonania w wypowiedzią zwolennika odmiennego nurtu myślowego. Tak właśnie funkcjonuje demokratyczny świat, opierając swoje fundamenty na dialogu i szukaniu kompromisu.
PiS nie od dziś stosuje techniki kreowania w mediach zafałszowanej rzeczywistości. Ten kto uczestniczył w protestach przeciw dyktaturze partii rządzącej wie, jak TVP umniejszała siłę demonstracji przedstawiając jej uczestników w świetle buntowniczej hołoty, której to zapędy “delikatnie” powstrzymywała policja.
Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą
Na antenie TVP wybrzmiała triumfalna informacja, że stacja zyskała rekordową oglądalność. Nic w tym dziwnego, bowiem większość niezależnych mediów strajkowała, a na ekranach telewizorów mogliśmy przeczytać komunikat: “Tu miał być twój ulubiony program.” Odnoszę wrażenie, że absurdalna sytuacja z jaką mierzą się dziś media, nie wzbudza tak wiele emocji, jak chociażby protest w sprawie wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Co więcej, spora część użytkowników mediów społecznościowych nie zrozumiała jego idei. Zwróćmy uwagę, że treść komunikatu jest skierowana właśnie do nas – czytelników i słuchaczy. To także od reakcji odbiorców zależy, jakimi informacjami będziemy karmili się w przyszłości.
“I dobrze, niech strajkują, jeszcze wyłączyć TVPis i będzie spokój”
Sentencje taką wyczytałam we wpisach wielu moich facebookowych znajomych. Co ciekawe, większość z nich jeszcze niedawno postulowało o tzw. “wolność wyboru”, dziś zupełnie nią gardząc. Czy takie myślenie nie jest swoistego rodzaju hipokryzją? Rezygnowania z możliwości świadomego korzystania z informacji w sposób wybiórczy, inny sposób nazwać nie potrafię…
Warto podkreślić, że represje rządu wycelowane w niezależne media to próba jednoczesnego załatania dziury w budżecie i zamknięcia ust tym, którzy są ideologicznie “inni”. Po zagarięciu kilku miliardów złotych z naszych kieszeni do rąsi TVPis, nakładają haracz na niezależnie media, które i tak co roku odprowadzają do budżetu Państwa rosnącą liczbę podatków, danin i opłat (CIT, VAT, opłaty emisyjne, organizacje zarządzające prawami autorskimi, koncesje, częstotliwości, decyzje rezerwacyjne, opłata VOD itd.)
Obojętność wobec protestu mediów, odzwierciedlona we wpisach na portalach społecznościowych w stylu “I dobrze, niech strajkują, jeszcze wyłączyć TVPis i będzie spokój”, świadczą o bagatelizowaniu konsekwencji faworyzowania mediów. Może to skutkować bankructwem wielu z nich, bo przecież nie każde z wydawnictw,czy rozgłośni radiowych dostaje 2 mld kieszonkowego ” ot tak”.
Każdy przejaw społecznej niesprawiedliwości oraz próby uwłaszczenia jakiejkolwiek wolności obywatelskiej i skłócenia obywateli przez rząd zasługuje na krytykę i naganę.
Publicznej krytyce powinien więc zostać poddany kuriozalny pomysł rządu, który w konsekwencji może doprowadzić do upadku wielu niezależnych wydawnictw internetowych, radia i prasy oraz umocnienia siły ich publicznych odpowiedników.
W kraju, w którym rząd walczy o upolitycznianie wszystkiego, łącznie z kościołem i mediami, wolność słowa i wolność wyboru źródła informacji, może być w niedalekim czasie zagrożona…