Od wczesnych godzin rannych na placu Piłsudskiego usuwano demonstrujące osoby i czyszczono plac, aby o 9:00 Jarosław Kaczyński mógł stąpać po czystym marmurze, nie widząc zgromadzonych tam niepożądanych osób.
Plac Piłsudskiego w Warszawie od kilku tygodni jest miejscem, gdzie w rysowane są krzyże i stawiane znicze ku upamiętnienia ofiar epidemii w Polsce, których w Polsce mamy już ponad 70 tysięcy. Należ y przypomnieć, że na tym właśnie placu w latach kiedy komunizm chylił się ku końcowi, zwykli ludzie przychodzili i składali kwiaty, z których codziennie powstawał ogromny krzyż. Podobnie jak dzisiaj władza usuwa przynoszone kwiaty i znicze.
Na placu znajduje się również pomnik smoleński. Co miesiąc warszawiacy składają wieńce, które służby porządkowe z niewiadomego powodu usuwają. Nie są to jakieś specjalne wieńce, które mogły kogokolwiek obrażać. Władza tak postanowiła, że od osób niedarzących PiS sympatią takie wieńce trzeba usuwać.
10 maja grupa obywateli gromadziła się przed pomnikiem jeszcze przed wschodem słońca. O godzinie 4:30 Służby Ochrony Państwa poinformowały zgromadzonych, że przejmują plac i siłą usunęli zgromadzone tam osoby. Policjanci wyciągali i wynosili każdą osobę pojedynczo trzymając za ręce i nogi. Służby oczyszczania usunęły reszki krzyża powstałego ze zniczy i wyczyściły marmurowe płyty, aby nogi Jarosława Kaczyńskiego stawały na czystym gruncie. To tym zabiegu ustawione zostały nowe znicze również w kształt krzyża. Władza uznała, że tamte mogły być nie szczere, bo jak inaczej tłumaczyć to zachowanie.
Aby nie drażnić wzroku Kaczyńskiego protestujących zamknięto w szczelny kordon i zasłonięto sznurem Policyjnych transporterów. Cały plac Piłsudskiego został otoczony kordonem Policji. O godzinie 9:00 pojawił się prezes Kaczyński ze świtą ochroniarzy. Nikt obcy nie mógł wejść w tym momencie, aby nie zakłócać spokoju prezesa. Demonstrujący nie odpuszczali i przez megafony wykrzyczeli hasła, które doskonale były słyszane pod pomnikiem katastrofy smoleńskiej. Prezes nie zabawił długo, tuż po tym jak opuścił plac, Policja zezwoliła na podejście pod pomnik.
Protestujący pojawili się przed pomnikiem i do złożonych przez delegację Kaczyńskiego wieńców i ustawionego własnego krzyża, dołączyli tablicę z informacją o ofiarach pandemii w Polsce. Pod pomnikiem zapalono również dwa znicze. W pewnym momencie pojawiło się kilku żołnierzy, jeden z nich bardzo zdecydowanie wyrwał tę tablicę i eskortowany przez kolegów opuścił plac. Po kilku minutach pod pomnikiem grupa osób złożyła wieniec, który z wyglądu niczym się nie odróżniał od tych, które tam już się znajdowały. Po dosłownie dwóch, góra trzech minutach grupa żołnierzy w zielonych beretach brutalnie odepchnęła znajdujące się tam osoby i zdecydowanie wyrwała wieniec, który tak jak tablica w eskorcie został usunięty z placu. Przy okazji tej akcji zniszczony został krzyż ustawiony przez organizatorów wizyty Kaczyńskiego.
Obraz żołnierzy, którzy siłują się ze starszą panią na długo zostanie w pamięci.
Wojsko Polskie powinno dbać o bezpieczeństwo swoich obywateli. Siły zbrojne powinny być używane w sytuacjach kryzysowych i gotowe na odparcie ataku agresora. 10 maja 2021 agresorem okazała się Babcia Kasia i grupka osób, składających wieniec. Ten dzień zostawi na polskim mundurze ogromną skazę.