Co najmniej osiem razy nad Polską przeleciały w ostatnich dniach rosyjskie samoloty, mimo zakazu. Większość tych przelotów oficjalnie miała status “humanitarny” – wynika z informacji Onetu. W Urzędzie Lotnictwa Cywilnego odbyła się kontrola poselska, gdyż sprawa budzi wątpliwości. – Mamy do czynienia z ewidentną próbą ominięcia sankcji – powiedział portalowi Onet poseł KO Michał Szczerba.
Polskie niebo dla rosyjskich samolotów jest zamknięte od ponad tygodnia. Na podobny krok zdecydowały się również wszystkie państwa Unii Europejskiej. Wyjątek stanowił transport niezbędnego paliwa jądrowego i innych materiałów potrzebnych dla funkcjonowania elektrowni w Mochovcach i Jaslovskich Bohunicach.
Połączenie te nie budzą wielkich wątpliwości, zupełnie inaczej jest z pozostałymi lotami
2 marca samolot Rossiya Airlines wystartował z Moskwy-Szeremietiewa i poleciał do Sofii. Samolot wracał z Bułgarii do rosyjskiej stolicy dzień później. Lot miał status “humanitarian”.
3 marca “humanitarny” lot wykonały linie Aerofłot z Moskwy do Budapesztu. Maszyna wróciła ze stolicy Węgier 4 marca. Jak informowało Polskę węgierskie ministerstwo innowacji i technologii, status lotu “potwierdziła rosyjska ambasada w Budapeszcie”, a także węgierskie MSZ.
– To ewidentne łamanie rozporządzenia Rady Ministrów z 25 lutego 2022 r., który jako jedyny wyjątek przewiduje loty biorące udział w akcjach humanitarnych. Żaden z lotów wiozących rosyjskich turystów nie spełniał definicji takiego lotu. Przecież Rosjanie nie wracali z miejsca konfliktu czy wojny i dysponowali alternatywnym oraz bezpiecznym transportem – mówi Onetowi poseł Michał Szczerba.
Poseł Koalicji Obywatelskiej już na początku marca rozpoczął kontrolę w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego
– Sankcje są dziurawe jak sito, bo polskie urzędy chowają w głowę w piasek i udają, że nie wiedzą, czym jest lot humanitarny. A przecież to pojęcie jest określone przez prawo międzynarodowe i dotyczy ewakuacji z obszarów objętych konfliktami zbrojnymi i klęskami żywiołowymi. Polskie władze powinny wykazać się większą wrażliwością niż węgierskie. Od Orbana niczego nie oczekuję. Od premiera polskiego rządu oczekuję elementarnej wiarygodności – dodaje.
Warto zauważyć, że zaraz po zamknięciu unijnej przestrzeni powietrznej dla rosyjskich linii w kremlowskich mediach pojawiły się informacje o możliwości skorzystania z lotów specjalnych do domu przez turystów. Po wybuchu wojny za granicą pozostało ok. 150 tys. rosyjskich urlopowiczów.
“Sankcje dziurawe jak ser szwajcarski”
Loty z Bułgarii i Węgier odbyły się za zgodą polskich władz. Urzędnicy z Budapesztu i Sofii informowali Warszawę, że mają one charakter “humanitarny” bądź “repatriacyjny”. Tyle, że repatriacja nie ma nic wspólnego z powrotem z urlopów. To powrót obywateli danego kraju mieszkających na stałe za granicą z zamiarem osiedlenia się w ojczyźnie.
– To po prostu były powroty z egzotycznych wakacji lub zakupów bogatych Rosjan. Cześć z nich mogła być związana z reżimem lub były to wprost rodziny oficjeli objętymi sankcjami. Specjalne loty były organizowane przez Rosyjski MSZ, czyli Ławrowa objętego międzynarodowymi sankcjami w UE i USA. Albo stoimy po stronie twardych sankcji, albo zamykamy oczy. A przecież sankcje powinno odczuć rosyjskie społeczeństwo. Te sankcje mają na celu im otworzyć oczy na wojenne zbrodnie Putina – oburza się Michał Szczerba.
źródło: Onet.pl