Marek Pęk (PiS) opublikował na Twitterze informację razem ze zdjęciem białoruskiej opozycjonistki w towarzystwie między innymi wicemarszałka Terleckiego.
Terlecki miał za złe Ciechanouskiej, że przyjęła zaproszenie od Trzaskowskiego. Kazał jej szukać pomocy w Moskwie. Szef klubu PiS napisał na Twitterze:
“Jeżeli Cichanouska chce reklamować antydemokratyczną opozycję w Polsce i występować na mityngu Trzaskowskiego, to niech szuka pomocy w Moskwie, a my popierajmy taką białoruską opozycję, która nie staje po stronie naszych przeciwników”. Zachował się jak obrażony chłopiec w piaskownicy, któremu odebrano zabawki i powiedziano, że nie może się razem bawić. Swojego zachowania nie ocenił nagannie, wręcz z całą stanowczością stwierdził, że przepraszać nie będzie.
W takim razie, po co spotykał się dziś z białoruską opozycjonistką? To może wiedzieć tylko Jarosław Kaczyński, bez którego woli mało co mogą robić jego podwładni. PiS traktuje polskie państwo jak prywatny folwark. Spotkania wice marszałka sejmu nie są spotkaniami prywatnymi, a szczególnie te które dotyczą spotkań międzynarodowych.
Ta sytuacja jest o tyle dziwna, że kilka dni temu napisał list do Ciechanouskiej, w którym w swoim stylu tłumaczył swoje mało dyplomatyczne zachowanie.
Oświadczył w nim, że nie dziwi się jej spotkaniom z opozycją, ale “chciałby, żeby przyjmując zaproszenie na zjazd antyrządowej organizacji, miała świadomość, że staje po jednej stronie politycznego sporu”.
“Wydaje mi się jednak, że z braku rzetelnej wiedzy źle przysłużyła się pani sprawie białoruskiej w Polsce, afiszując się z politykami partii, która sześciokrotnie przegrała wybory (dwa razy prezydenckie, dwa razy parlamentarne, samorządowe oraz europejskie), a tym bardziej deklarując udział w ich politycznym, antyrządowym przedsięwzięciu. Tym samym zraziła pani znaczną część Polaków do wspierania pani jako białoruskiego prezydenta-elekta” – napisał wicemarszałek.