Ludzie PiS-u już tak mają. Pojawiają się zawsze tam, gdzie można zbić kapitał polityczny łatwym kosztem. Tym razem udowadnia to postawa Jadwigi Emilewicz z PiS, na którą wszyscy wolontariusze z dworca PKP w Poznaniu są wściekli. Według ich opinii, minister ma robić więcej krzyku, niż pożytku. – Pojawiła się ni z gruchy, ni z pietruchy w zeszłym tygodniu i powiedziała, że nie możemy rozlewać zupy z kotłów do misek – mówią wolontariusze z dworca PKP w Poznaniu, którzy od pierwszych dni wojny w Ukrainie pomagają uchodźcom.
Już od pierwszych dni wojny mieszkańcy Poznania, nie czekając na odgórne decyzje rządu są na dworcu i pomagają.
Wolontariusze: Emilewicz chciała nas szkolić
Dziś mają ogromny żal do posłanki Jadwigi Emilewicz, która zaczęła angażować się w inicjatywę otwarcia starej hali dworcowej na potrzeby uchodźców. Wcześniej kilka razy pomagała na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Była też na warszawskim dworcu i Torwarze.
– “Wszędzie, gdzie się pojawiała siała zamęt i sprawiała, że ta pomoc wyglądała jeszcze gorzej, niż przed jej przybyciem. – Mieliśmy nadzieję, że jej interwencja przyspieszy proces. Zamiast tego zaczęła się po prostu rządzić” – mówi nam jeden z wolontariuszy.
Jadwiga Emilewicz zaproponowała nam, że zorganizuje spotkanie ze swoją firmą, która nas przeszkoli. – “Cóż, jesteśmy na dworcu od miesiąca. Mamy gotowe grafiki, są wyznaczeni koordynatorzy. Do wolontariatu przyjmujemy tylko osoby pełnoletnie, ewentualnie 17-latków, którzy mają zgody rodziców. Wydaje nam się, że działamy dosyć dobrze, zwłaszcza że część z nas ma jakieś doświadczenie w tym zakresie. Powiedzieliśmy, że taką propozycję może złożyć nam na piśmie i ją rozważymy” – dodaje inny wolontariusz w wywiadzie dla “Wyborczej”.
Przyszła i ni z gruchy, ni z pietruchy zaczęła wprowadzać swoje rządy
Najwięcej emocji wzbudziła kłótnia o zupę.
– Emilewicz pojawiła się ni z gruchy, ni z pietruchy w zeszłym tygodniu i powiedziała, że nie możemy rozlewać zupy z kotłów do misek. Bo sanepid. A sanepid dał nam zielone światło – mówi jeden z wolontariuszy. Podkreśla, że zupa bardzo szybko się rozchodzi, nie ma mowy o długotrwałym przechowywaniu.
Przypomina, że na terenie dworca bez problemu działa inicjatywa Zupa na Głównym, która rozdaje porcjowane obiady osobom ubogim i bezdomnym. – My zupę otrzymujemy od poznańskich restauratorów. Nawiązaliśmy nawet współpracę z organizacją World Central Kitchen, zrzeszającą restauratorów z całego świata. Wszystko, co otrzymujemy jest zawekowane, bezpieczne. Podgrzewamy zupę w kotle i potem dzielimy na porcje. I chyba ten kocioł przeszkadza posłance. Przez tyle tygodni nikt się nas nie czepiał, a ona robi teraz z tego wielki problem – opowiada.
– Wszystko to jest bezpieczne. Emilewicz sieje zamęt, tak samo jak na Torwarze – przypominają wolontariusze. Posłanka na Torwarze pojawiła się po tym, jak wolontariusze narzekali na złą organizację, brak pomocy ze strony rządu, brak podstawowych produktów – w tym jedzenia. Posłanka zamiast tego stwierdziła: “To dobrze zorganizowane miejsce. Jest mnóstwo jedzenia. Ciepłego i suchego prowiantu. Ludzie z miasta wciąż dostarczają zaopatrzenie. Terytorialsi pilnują porządku, wolontariusze panują nad punktem przyjęć, strefą gastro. W bawialniach szaleją dzieciaki”.